Kłótnia o władzę w ekstraklasie: dziś kolejna próba sił

Trwa walka o władzę w spółce rządzącej ekstraklasą. W grze są ambicje i duże pieniądze. Dziś kolejna próba sił

Publikacja: 05.11.2010 01:12

Kłótnia o władzę w ekstraklasie: dziś kolejna próba sił

Foto: ROL

W biurze przy Wybrzeżu Gdyńskim zbiera się rada nadzorcza Ekstraklasy SA. Będzie wybierać przewodniczącego: funkcja jest ważna, bo to szef organizuje pracę rady, jego głos rozstrzyga, gdy w głosowaniach jest remis. Ale dużo ważniejszy jest podtekst głosowania. To prawybory, balon próbny przed zbliżającymi się najważniejszymi decyzjami.

Do końca listopada rada nadzorcza ma wybrać nowego prezesa spółki – dotychczasowy, Andrzej Rusko, raczej nie ma szans. A na początku przyszłego roku rekomendacja rady zapewne rozstrzygnie, komu kluby sprzedadzą prawa telewizyjne na najbliższe trzy sezony. I o to toczy się obecnie gra: starcie między ligowymi bogaczami a średniakami i biednymi, którzy chcieliby pieniądze od telewizji dzielić inaczej niż dotychczas. Czyli po równo, bo dziś jest tak dzielona tylko połowa wpływów. Reszta zależy od tzw. medialności klubu i jego miejsca w końcowej tabeli ekstraklasy.

Dzisiejsze wybory będą okazją do policzenia szabel. Dotychczas zresztą przewodniczącego nie wybierano, zostawał nim delegat aktualnego mistrza Polski. Teraz ten kompromis został zerwany. A najgorszy scenariusz zakłada, że skoro kluby nie porozumieją się w małych sprawach, to w wielkich tym bardziej i każdy sprzeda swoje prawa telewizyjne sam.

Rada liczy siedem osób: z urzędu są w niej przedstawiciele czterech najlepszych klubów ostatniego sezonu – tym razem Lecha, Wisły, Ruchu i Legii – oraz delegat PZPN, bo związek ma w spółce 7 procent udziałów. Dwóch członków się wybiera; ostatnie głosowanie wygrali Cezary Kulesza, prezes Jagiellonii, oraz właściciel Widzewa Sylwester Cacek. Właśnie Cacek jest faworytem dzisiejszych wyborów, przywódcą buntu przeciw dominacji trójki wielkich i bogatych: Lecha, Legii i Wisły.

Właściciel Widzewa to – jak właściciele klubów z tzw. G3 – milioner z listy najbogatszych Polaków, ale chodzi innymi ścieżkami. Odniósł sukces w biznesie, za własne pieniądze wyciągnął Widzew z tarapatów, ale ma też opinię pieniacza. G3 jest z PZPN nie po drodze, to ona (wtedy jeszcze jako G4, z Groclinem) doprowadziła kilka lat temu do wyrwania ligowych praw telewizyjnych z rąk związku i przekonała kluby do założenia spółki. Cacek z PZPN jest formalnie w stanie wojny – o odszkodowanie za degradację Widzewa. Ale od miesięcy słychać głosy, że jest między nim i związkiem jakieś porozumienie. Niedawno kadra grała na stadionie Widzewa, a PZPN nie zwykł takich przywilejów rozdawać tym, którzy nie są po jego stronie.

Na pewno są naturalnymi sojusznikami w walce o władzę nad spółką. Szefowie PZPN chcieliby utrzeć nosa bogaczom z G3. A Cacek uważa, że ma lepszy pomysł na spółkę, poza tym chciałby wziąć rewanż na Andrzeju Rusce, z którym od roku się procesuje (za wypowiedź Ruski o kupowaniu meczów przez Widzew). Na prezesa spółki proponuje Marcina Animuckiego, prezesa Widzewa i członka zarządu PZPN, albo Janusza Jesionka, byłego ambasadora w Moskwie i niedoszłego kandydata na prezesa PZPN.

G3 Animuckiego uważa za sprawnego menedżera, ale zależnego od Cacka. O Jesionku w ogóle nie chcą słyszeć. Widzą na tym stanowisku fachowca spoza środowiska. Dziś się okaże, czy potrafią zdobyć czwarty głos w radzie, by mieć większość. Sylwester Cacek może liczyć na głosy reprezentanta PZPN Zdzisława Drobniewskiego i Cezarego Kuleszy. Zdecyduje głos Janusza Patermana z Ruchu. Dziś o tym, kto będzie szefem RN, za kilka tygodni – może o przyszłości spółki.

W biurze przy Wybrzeżu Gdyńskim zbiera się rada nadzorcza Ekstraklasy SA. Będzie wybierać przewodniczącego: funkcja jest ważna, bo to szef organizuje pracę rady, jego głos rozstrzyga, gdy w głosowaniach jest remis. Ale dużo ważniejszy jest podtekst głosowania. To prawybory, balon próbny przed zbliżającymi się najważniejszymi decyzjami.

Do końca listopada rada nadzorcza ma wybrać nowego prezesa spółki – dotychczasowy, Andrzej Rusko, raczej nie ma szans. A na początku przyszłego roku rekomendacja rady zapewne rozstrzygnie, komu kluby sprzedadzą prawa telewizyjne na najbliższe trzy sezony. I o to toczy się obecnie gra: starcie między ligowymi bogaczami a średniakami i biednymi, którzy chcieliby pieniądze od telewizji dzielić inaczej niż dotychczas. Czyli po równo, bo dziś jest tak dzielona tylko połowa wpływów. Reszta zależy od tzw. medialności klubu i jego miejsca w końcowej tabeli ekstraklasy.

Piłka nożna
Liverpool mistrzem Anglii, rekord Manchesteru United wyrównany
Piłka nożna
Puchar Króla jedzie do Barcelony. Realowi uciekło kolejne trofeum
Piłka nożna
Zamieszanie wokół finału Pucharu Króla. Dlaczego Real Madryt groził bojkotem?
Piłka nożna
Będzie nowy trener Legii? Pojawia się coraz więcej nazwisk
Piłka nożna
W sobotę Barcelona - Real o Puchar Króla. Katalończyków zainspirować ma Michael Jordan