Chelsea na mistrzostwo Anglii nie ma praktycznie szans, bo strata do prowadzącego w tabeli Manchesteru United – na siedem kolejek przed zakończeniem sezonu – wynosi jedenaście punktów. Ta strata była nie tak dawno jeszcze większa, a Chelsea znajdowała się – o zgrozo – poza czołową czwórką ligi. Głośno mówiło się już o tym, że dni Carlo Ancelottiego w klubie są policzone, ale włoski trener wyciągnął drużynę z dołka i ocalił głowę. Niewielki udział miał w tym ściągnięty w trybie pilnym z Liverpoolu za ciężkie pieniądze hiszpański snajper Fernando Torres, który miał dla Chelsea zdobywać bramkę za bramką, a od początku lutego nie zdobył żadnej! Ancelotti jednak nie zamierza z niego rezygnować i czeka cierpliwie na moment, kiedy Torres wreszcie się przełamie. Na razie i bez jego goli akcje Chelsea zwyżkują.
Manchester United tymczasem pilnuje swego. Nie gra rewelacyjnie, nie porywa, ale jest liderem Premiership. Do kolejnego mistrzowskiego tytułu ma coraz bliżej. Sir Alex Ferguson i jego piłkarze nie powinni kilkupunktowej przewagi nad Arsenalem roztrwonić. Ćwierćfinału Ligi Mistrzów też oczywiście nie chcą przegrać. To będzie rewanż za finał sprzed trzech lat, który rozstrzygnął się na korzyść MU dopiero w serii rzutów karnych. Wtedy – w decydującej chwili – piłka po uderzeniu Johna Terry'ego trafiła w słupek, a Puchar Europy – w konsekwencji – na Old Trafford.
Tego pucharu broni Inter, który w 1/8 finału uciekł grabarzowi spod łopaty – pierwszy mecz z Bayernem Monachium przegrał u siebie 0:1, w drugim przegrywał 1:2, żeby wygrać 3:2. Teraz na drodze Interu stoi inna niemiecka firma – Schalke. Wydaje się, że łatwiejsza do przejścia...
Barcelonie zdarzało się przegrywać z Szachtarem Donieck w fazie grupowej tej i poprzedniej edycji Ligi Mistrzów, ale zawsze w sytuacji, kiedy porażka nic Barcy nie kosztowała. Ćwierćfinał to okoliczność specjalna – na tym etapie Leo Messi i inne gwiazdy z Camp Nou nie mają prawa przewrócić się na przeszkodzie z Ukrainy, nawet jeśli zbudowana jest na bardzo dobrych piłkarzach z importu.
Najwięcej ran do wyleczenia w LM ma upakarzany w ostatnich latach w Europie Real. Wreszcie jest w ósemce, w końcu dał sobie radę z Lyonem. O mistrzostwie Hiszpanii, o doścignięciu Barcelony, znowu nie ma mowy. Pozostała nadzieja na Puchar Europy. Zadanie na dziś – wyeliminować debiutujący w LM Tottenham. To zadanie dla Jose Mourinho i zespołu, który przywrócić ma blask królewskiemu klubowi z Madrytu.