Michał i Marcin sześć razy grali przeciwko sobie w Belgii, gdy ten pierwszy odszedł z Mouscron do Anderlechtu. Sobotnie spotkanie w Bełchatowie miało wyjątkowy smak.
Gdy rok temu drużyna z Bełchatowa wygrywała przy Łazienkowskiej 2:0 po dwóch golach Marcina, piłkarz przyznawał później, że kupił wszystkie gazety, by cieszyć się tytułami o tym, jak pokonał Legię. W sobotę w Bełchatowie za rywala miał nie tylko warszawski klub, ale i Michała, który wszystkie jego zwody zna na pamięć.
– Nie było żadnych złośliwości, chyba tylko raz nadepnąłem bratu na nogę. Dobrze, że przed meczem sędzia kazał nam się przywitać, bo inaczej Marcin pewnie nie podałby mi ręki – żartował Michał.
Starszy o pięć minut zawodnik Legii mógł mieć dobry humor, bo jego drużyna wygrała w lidze pierwszy raz od 29 sierpnia. Długo zanosiło się na remis, jednak między 79 i 81 minutą piłkarze Macieja Skorży ukłuli dwa razy. Przy obu golach asystował najlepszy na boisku Maciej Rybus. Najpierw z rzutu rożnego podał do Jakuba Wawrzyniaka, który głową skierował piłkę do bramki. Później, mając przed sobą tylko bramkarza Łukasza Sapelę, podał do wbiegającego w pole karne Miroslava Radovicia.
Skorża coraz odważniej stawia na młodzież, zmuszony do tego przez brak transferów. W drugiej połowie Rybus – rocznik 1989 – miał w drużynie czterech młodszych kolegów: Michała Żyrę, Rafała Wolskiego, Ariela Borysiuka i debiutującego w ekstraklasie Daniela Łukasika. Ciekawe czy młodzieży wystarczy sił i nerwów na dwa najbliższe mecze prawdy: w czwartek z Hapoelem Tel Awiw w Lidze Europejskiej i w niedzielę z Wisłą Kraków. Oba w Warszawie.