Drugie zwycięstwo Legii w Lidze Europejskiej

Po bardzo dobrym meczu i bramce Miroslava Radovicia Legia pokonała w Bukareszcie Rapid 1:0

Publikacja: 21.10.2011 03:17

Maciej Rybus i obrońca Rapidu Ovidiu Burca. Po podaniu pomocnika Legii z rzutu wolnego padła zwycięs

Maciej Rybus i obrońca Rapidu Ovidiu Burca. Po podaniu pomocnika Legii z rzutu wolnego padła zwycięska bramka dla gości

Foto: AFP

Dzięki temu zwycięstwu drużyna z Warszawy zajmuje wciąż drugie miejsce w grupie C, ale ma już 3 punkty przewagi nad Rapidem. Prowadzi PSV Eindhoven, które pokonało w Tel Awiwie Hapoel 1:0.

Legia wystąpiła w nieco innym ustawieniu niż w poprzednich meczach. Tym razem Radovicia zobaczyliśmy na prawej stronie boiska, a nie w środku. Nie miało to większego znaczenia. Już w 7. minucie, po dokładnym prostopadłym podaniu Janusza Gola, Radović znalazł się na pozycji środkowego napastnika, wbiegł w pole karne i mając przed sobą tylko bramkarza, trafił wprost w niego.

To była idealna sytuacja. Mimo że legioniści jej nie wykorzystali, i tak, wcześniej i później, panowali na boisku. Janusz Gol, Ivica Vrdoljak i Ariel Borysiuk rozbijali większość ataków Rapidu w środku boiska, a kiedy im się nie udawało, oni lub ich partnerzy przerywali akcje w dość bezpiecznej odległości przed polem karnym. Rumuni zyskali w związku z tym cztery rzuty wolne z odległości 22 – 28 metrów, ale wszystkie zmarnowali.

Karnego nie było

Przed przerwą Radović oddał jeszcze jeden strzał obroniony łatwo przez bramkarza, Maciej Rybus zmusił go do większego wysiłku, a po drugiej stronie boiska Dusan Kuciak miał niewiele pracy. Wyłapywał piłkę po nielicznych dośrodkowaniach, częściej wyręczali go obrońcy, a pierwszy groźniejszy strzał Cipriana Deaca musiał bronić dopiero w 45. minucie.

Piłkarze Rapidu nie potrafili znaleźć sposobu na Legię, próbowali więc przekonać sędziego, że należy im się rzut karny za rzekomy faul Jakuba Wawrzyniaka na Deacu. Faulu nie było, a hiszpański arbiter Fernando Teixeira prowadził mecz znacznie lepiej niż niektórzy polscy sędziowie ekstraklasę.

Sytuacja zmieniła się po przerwie. Rumuni zaczęli grać szybciej i teraz, coraz częściej, legioniści byli w opałach, chociaż w dalszym ciągu gospodarze nie wypracowali sobie żadnej klarownej sytuacji. Pół godziny przed końcem meczu Maciej Skorża przeprowadził zmianę, na pierwszy rzut oka niezrozumiałą, zdjął z boiska bardzo pożytecznego gracza środka Janusza Gola.

Zastąpił go ulubieniec trenera portugalski skrzydłowy Manu, który w tym sezonie rzadko pokazuje się na boisku. Taka zmiana wymusiła powrót Radovicia na środek, a po chwili jego podanie do Macieja Rybusa powinno się zakończyć bramką. Rybus, blokowany przez obrońcę, strzelił ponad poprzeczką.

Nie wiadomo, czy to zmiana pozycji Radovicia skłoniła Rumunów do większej czujności, czy też mało efektywne, ale szybkie rajdy po skrzydle Manu, dość, że znów na chwilę oddali pole Legii. Warszawianie szybko to wykorzystali.

Inna drużyna

Po faulu na Danijelu Ljuboi przy linii bocznej piłkę z wolnego na pole karne podawał Maciej Rybus. Miroslav Radovic wyprzedził Nicolae Grigore i z kilku metrów strzelił głową bramkę, już piątą w rozgrywkach europejskich.

Legia nie dała już sobie odebrać przewagi. Wciąż panowała na boisku, nawet kontuzja Jakuba Wawrzyniaka i gra Jakuba Rzeźniczaka na nietypowej dla niego pozycji lewego obrońcy nie osłabiły drużyny.  Pewność legionistów sprawiła, że mecz nie był tak emocjonujący jak poprzednie – ze Spartakiem czy Hapoelem Tel Awiw, w których do ostatniego gwizdka nie było wiadomo, kto wygra.  Teraz nie pozostawili przeciwnikom żadnych złudzeń, chociaż musieli być czujni do końca, a Dusan Kuciak nie popełnił ani jednego błędu.

W porównaniu z wiosną, całkowicie dla Legii nieudaną (z wyjątkiem zwycięstwa w finale Pucharu Polski), to już jest inna drużyna. Wciąż kapryśna w ekstraklasie, ale zmobilizowana w Lidze Europejskiej, głównie dzięki tak doświadczonej dwójce nowych graczy, jak Michał Żewłakow i Danijel Ljuboja.

Po zwycięstwie w Bukareszcie (40 lat temu Legia z Janem Tomaszewskim w bramce przegrała tu 0:4) warszawianie mają duże szanse awansu do następnej, już wiosennej, fazy rozgrywek, czyli powtórzenia wyczynu Lecha z poprzedniego sezonu.

Czekają ich teraz dwa pojedynki na Łazienkowskiej: 3 listopada z Rapidem i 30 listopada z PSV. Ostatni mecz Legia rozegra 15 grudnia w Tel Awiwie.

RAPID BUKARESZT – LEGIA WARSZAWA 0:1 (0:0)

Bramka:

M Radovic (73)

Żółta kartka:

J. Wawrzyniak (Legia).

Sędzia:

Fernando Teixeira Vitienes (Hiszpania). Widzów: 15 000.

Rapid:

Coman - Duarte, Antonio, Burca, Bozovic - Roman (27, Teixeira), Alexa, Grigore (81, Sburlea), Herea (88, Cassio), Deac - Pancu

Legia:

Kuciak - Jędrzejczyk, Żewłakow, Komorowski, Wawrzyniak (81,  Rzeźniczak) - Rybus (90, Żyro), Vrdoljak, Borysiuk, Gol (63, Manu), Radović - Ljuboja

 

Hapoel Tel Awiw – PSV Eindhoven 0:1 (0:0)

Bramka:

G. Wijnaldum (70-karny).

Tabela grupy C

1. Eindhoven 3 9 5-1, 2. Legia 3 6 4-3,

3. Rapid 3 3 2-4, 4. Hapoel 3 0 2-5.

Dzięki temu zwycięstwu drużyna z Warszawy zajmuje wciąż drugie miejsce w grupie C, ale ma już 3 punkty przewagi nad Rapidem. Prowadzi PSV Eindhoven, które pokonało w Tel Awiwie Hapoel 1:0.

Legia wystąpiła w nieco innym ustawieniu niż w poprzednich meczach. Tym razem Radovicia zobaczyliśmy na prawej stronie boiska, a nie w środku. Nie miało to większego znaczenia. Już w 7. minucie, po dokładnym prostopadłym podaniu Janusza Gola, Radović znalazł się na pozycji środkowego napastnika, wbiegł w pole karne i mając przed sobą tylko bramkarza, trafił wprost w niego.

Pozostało 87% artykułu
Piłka nożna
Puchar Polski. Będzie wielki hit w Warszawie
Piłka nożna
Chelsea znów konkurencyjna. Wygrywa i zachwyca nie tylko w Anglii
Piłka nożna
Bayern znów nie zdobędzie Pucharu Niemiec. W Monachium myślą już o przyszłości
PIŁKA NOŻNA
Niechciane dziecko Gianniego Infantino. Po co światu klubowy mundial?
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Piłka nożna
Polskie piłkarki awansowały na Euro. Czy to coś zmieni?
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką