Reklama

Zamknęli tragiczną historię

W dramatycznym finale Pucharu Narodów Afryki Zambia po rzutach karnych pokonała Wybrzeże Kości Słoniowej 8:7

Aktualizacja: 13.02.2012 01:02 Publikacja: 13.02.2012 01:01

Zamknęli tragiczną historię

Foto: AFP

Po 120 minutach był remis 0:0, a Zambia wygrała, bo chyba tak musiało być. Los oddał jej to, co zabrał 18 lat temu, kiedy u wybrzeży Gabonu zginęła w katastrofie lotniczej prawie cała reprezentacja tego kraju. Trener Herve Renard i jego zawodnicy powtarzali, że grają dla swoich poprzedników i dla nich w Libreville chcą zdobyć trofeum.

Zambijczycy przed serią rzutów karnych wspólnie się modlili, gdy strzelał ostatni zawodnik Stophira Sunzu, uklękli na murawie i zaczęli śpiewać – takie widoki przechodzą do historii. Chwilę później wszyscy wybiegli na środek i wspólnie tańczyli, a potem wznieśli ręce w górę i przypomnieli, że nie tylko o nich dzisiaj trzeba pamiętać. Renard przyniósł do klęczącej drużyny kontuzjowanego na początku meczu Charlesa Musondę.

Zambia zdobyła puchar, na który nie zasłużył żaden z faworytów turnieju. Wybrzeże Kości Słoniowej mogło rozstrzygnąć losy finału w regulaminowym czasie gry, ale Didier Drogba przestrzelił karnego (gdy jako kapitan drużyny odbierał puchar za drugie miejsce, był smutny jak na pogrzebie). Do napastnika Chelsea powrócił koszmar sprzed sześciu lat. Wtedy w finale też trzeba było strzelać karne i Drogba był jednym z tych, którzy spudłowali. Puchar zdobył wówczas Egipt.

Tym razem o medale grali ci, na których – poza Wybrzeżem Kości Słoniowej – mało kto liczył. Po kolei odpadały afrykańskie potęgi: Senegal, Maroko czy Tunezja.

Finał:

Reklama
Reklama

Zambia – Wybrzeże Kości Słoniowej 0:0. Rzuty karne 8:7.

O trzecie miejsce:

Ghana – Mali 0:2

Bramki:

Ch. Diabate (23., 80.).

Czerwona kartka:

Reklama
Reklama

Po 120 minutach był remis 0:0, a Zambia wygrała, bo chyba tak musiało być. Los oddał jej to, co zabrał 18 lat temu, kiedy u wybrzeży Gabonu zginęła w katastrofie lotniczej prawie cała reprezentacja tego kraju. Trener Herve Renard i jego zawodnicy powtarzali, że grają dla swoich poprzedników i dla nich w Libreville chcą zdobyć trofeum.

Zambijczycy przed serią rzutów karnych wspólnie się modlili, gdy strzelał ostatni zawodnik Stophira Sunzu, uklękli na murawie i zaczęli śpiewać – takie widoki przechodzą do historii. Chwilę później wszyscy wybiegli na środek i wspólnie tańczyli, a potem wznieśli ręce w górę i przypomnieli, że nie tylko o nich dzisiaj trzeba pamiętać. Renard przyniósł do klęczącej drużyny kontuzjowanego na początku meczu Charlesa Musondę.

Reklama
Piłka nożna
W niedzielę Real – Barcelona. Madryt czeka na rock and rolla
Materiał Promocyjny
W poszukiwaniu nowego pokolenia prezesów: dlaczego warto dbać o MŚP
Piłka nożna
Liga Konferencji. Kompromitacja mistrzów Polski na Gibraltarze
Piłka nożna
Liga Konferencji. Legia łapie oddech, Jagiellonia wraca z tarczą
Piłka nożna
Real bezbłędny w Lidze Mistrzów, czas na El Clasico
Materiał Promocyjny
Stacje ładowania dla ciężarówek pilnie potrzebne
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Sześć goli Barcelony, Szczęsny ratował ją już w 18. sekundzie
Materiał Promocyjny
Prawnik 4.0 – AI, LegalTech, dane w codziennej praktyce
Reklama
Reklama