Reklama
Rozwiń

Przybysze z wrogiej planety

W ten weekend rusza włoska liga, ale na razie mówi się głównie o awanturach i korupcyjnym skandalu

Publikacja: 21.08.2012 23:59

Aurelio de Laurentiis, prezes Napoli, wszędzie widzi spisek bogatej Północy przeciwko jego drużynie

Aurelio de Laurentiis, prezes Napoli, wszędzie widzi spisek bogatej Północy przeciwko jego drużynie

Foto: AFP

Piotr Kowalczuk z Rzymu

11 sierpnia w Pekinie odbył się mecz Juventus – Napoli (4:2 po dogrywce) o Superpuchar Włoch. Komentatorzy nie bez racji pisali o eksporcie do Państwa Środka wszystkiego, co we włoskiej piłce najgorsze – histerii, podejrzeń o spisek, pogardy dla rywali, sędziego i kibiców.

Futbolowa farsa zaczęła się od tego, że trener Juventusu Antonio Conte kierował swoim zespołem z trybun przez telefon, bo jest zdyskwalifikowany za udział w aferze ustawiania meczów. Wystarczyło kilka kontrowersyjnych decyzji sędziego (powtórki telewizyjne  pokazały, że miał rację), by w amok wpadli trener Napoli Walter Mazzarri i piłkarz tego klubu Goran?Pandev.

Za obrazę arbitrów zobaczyli czerwone kartki i w efekcie Napoli kończyło mecz bez trenera i w dziewiątkę, bo przedtem z boiska za brutalne faule wyleciał Juan Zuniga. Uwielbiający teatralne gesty prezes Aurelio De Laurentiis postanowił,  że zespół Napoli nie wyjdzie  na ceremonię dekoracji pamiątkowymi medalami.

Następnego dnia kończyły się igrzyska w Londynie. Włosi liczyli na dziewiąty złoty medal. W boksie w wadze superciężkiej mistrz olimpijski z Pekinu Roberto Cammarelle bronił tytułu w walce z Brytyjczykiem Anthonym Joshuą. Sędziowie wyraźnie skrzywdzili Włocha. Pytany, czy nie miał ochoty zlekceważyć ceremonii dekoracji, powiedział: „Owszem, czuję się skrzywdzony i jest mi bardzo gorzko. Ale nie mogłem przecież okazać pogardy rywalowi, który z decyzją sędziów nie miał nic wspólnego, a przy okazji kibicom, olimpiadzie i sportowi, który kocham".

Kontrast między postawą Napoli i Cammarellego dał asumpt do ciągnących się do dziś  jeremiad we włoskiej prasie, w których moraliści  piszą o futbolu wyzutym z podstawowych sportowych wartości, o futbolu, który żywi się permanentną, histeryczną awanturą między kibicami, prezesami, trenerami i piłkarzami. „Na tle świetnego występu włoskich olimpijczyków w Londynie

(28 medali), wzruszającej skromności medalistów i godności przegranych, ludzie włoskiej piłki wydają się przerażającymi przybyszami z obcej, wrogiej planety" – napisał w „Corriere della Sera" guru futbolowych komentatorów Mario Sconcerti. Druga gazeta Włoch „La Repubblica" pytała wprost: „Czy włoską piłkę można jeszcze w ogóle nazywać sportem, nie obrażając przy okazji innych sportowców?".

Na kompromitację w Pekinie nakłada się jeszcze większa: procesy toczące się przed sądami karnymi i trybunałem futbolowego związku. Chodzi o  ustawianie mniej ważnych meczów na życzenie i za pieniądze gangów rodzimych i obcych hazardzistów. W proceder zamieszanych jest kilkadziesiąt osób, m.in. trzech piłkarzy włoskiej reprezentacji, kilkanaście klubów, kilku trenerów, w tym szkoleniowiec mistrza Włoch i jego asystent, który właśnie złożył rezygnację.

Jak domyślają się komentatorzy (m.in. Gianluca Vialli), gangi hazardzistów trafiły w Italii na bardzo podatny grunt, bo we włoskiej futbolowej subkulturze oddawanie punktów przez drużyny grające o pietruszkę zespołom zagrożonym spadkiem stało się normą, a walczącym do końca, jak choćby w lidze angielskiej, przypina się łatkę szaleńców. Bardzo symptomatyczna w tym kontekście jest niedawna wypowiedź reprezentacyjnego bramkarza Gianluigiego Buffona: „Lepiej dwóch rannych niż jeden trup (czytaj: spadający z ligi – P.K.)".

Jeszcze piłkarze nie zdążyli kopnąć piłki, a już kłócą się i obrzucają epitetami prezesi i  trenerzy. Andrea Agnelli, prezes Juve, awanturuje się z prezesem Interu Massimo Morattim o tytuł mistrzowski 2005/2006 (zdobyty przez Juventus, ale przyznany Interowi w związku a aferą „calciopoli").

De Laurentiis ciągle mówi o spisku związku futbolowego i zarządu ligi, ma on być skierowany przeciw Napoli. Tymi żenującymi pyskówkami zajmowała się nawet podczas Euro 2012 i zajmuje obszernie włoska prasa i dziesiątki futbolowych stacji radiowych, wciągając w awanturę rozgorączkowanych fanów. W ten sposób, paradoksalnie, mecz staje się coraz mniej ważnym dodatkiem i co najwyżej pretekstem do kontynuowania starych lub wywoływania nowych awantur.

Z rynku transferowego dla włoskich fanów też płyną bardzo ponure wieści. Kryzys dotknął  kluby, które zmuszone są pozbywać się swoich gwiazd. Serie A opuścili jej najlepszy napastnik Zlatan Ibrahimovic i najlepszy stoper Thiago Silva (obaj przeszli z Milanu do PSG). W ich ślady poszedł czarodziej dryblingu i bożyszcze Neapolu Ezequiel Lavezzi. Mario Balotelli już od dawna gra w City, a niewykluczone, że do końca sierpnia za granicę przeprowadzą się Maicon (Inter) i Stevan Jovetić (Fiorentina).

Jak podkreślają  komentatorzy, Serie A staje się coraz bardziej ligą prowincjonalną, zapleczem angielskich, francuskich czy hiszpańskich potentatów. Nie przypadkiem w tej edycji LM Włosi będą mieli o jednego przedstawiciela mniej, w grupach zagrają Juventus i Milan, a o awans walczyć będzie Udinese.

Piotr Kowalczuk z Rzymu

11 sierpnia w Pekinie odbył się mecz Juventus – Napoli (4:2 po dogrywce) o Superpuchar Włoch. Komentatorzy nie bez racji pisali o eksporcie do Państwa Środka wszystkiego, co we włoskiej piłce najgorsze – histerii, podejrzeń o spisek, pogardy dla rywali, sędziego i kibiców.

Pozostało jeszcze 94% artykułu
Piłka nożna
Koniec trudnego roku Roberta Lewandowskiego. Czas odzyskać spokój i pewność siebie
Piłka nożna
Pokaz siły Liverpoolu. Mohamed Salah znów przeszedł do historii
Piłka nożna
Real odpalił fajerwerki na koniec roku. Pokonał Sevillę 4:2
Piłka nożna
Atletico gra do końca, zepsute święta Barcelony
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Piłka nożna
Jagiellonia Białystok poznała rywala. Legia już go ograła
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku