Nie musimy się lubić

Jakub Błaszczykowski o meczu z Irlandią, przyjaźni, modzie na Polaków i powrocie Artura Boruca.

Aktualizacja: 06.02.2013 00:16 Publikacja: 06.02.2013 00:15

Jakub Błaszczykowski kapitan reprezentacji Polski

Jakub Błaszczykowski kapitan reprezentacji Polski

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Rz: Był pan kiedyś w lepszej formie?

Jakub Błaszczykowski:

Zagrałem trzy udane mecze w rundzie wiosennej, strzeliłem kilka goli, ale nauczyłem się, że to, co jest za mną, już się nie liczy.

Dziś gramy z Irlandią – o odzyskanie pewności siebie, bo wiarę w odbudowę reprezentacji nadwątliła porażka z Urugwajem.

Sprowadzono nas na ziemię. Jestem realistą, Urugwaj to światowa czołówka, my jesteśmy europejskim średniakiem. To nie minimalizm, to racjonalne spojrzenie. Możemy wznieść się na wyżyny i podjąć walkę, może nawet wygrać, ale na pewno nie da się wszystkiego zmienić jednym pstryknięciem. Wychodzą lata zaniedbań, widzę jak szkoli się w Borussii, jak do zespołu wchodzili Nuri Sahin czy Mario Goetze, którzy byli w Dortmundzie od dziecka. Musimy wypracować podobny system, poświęcić się i czekać na efekty.

Rafał Wolski we Fiorentinie, Bartosz Salamon w Milanie, Arkadiusz Milik w Bayerze. Może coś jednak się zmieniło?

Powoli zaczynamy trafiać do drużyn, które z dobrych zawodników będą robić jeszcze lepszych. Wyjeżdżamy za młodu – i to jest najważniejsze. Trenując z dobrymi piłkarzami zrobisz postęp, nawet jeśli jeszcze nie ma dla ciebie miejsca w składzie. Uważam, że mamy inną markę w Europie niż dwa, trzy lata temu, ale nie możemy doprowadzić do sytuacji, by za kolejne trzy lata wrócić w to samo miejsce. Zróbmy wszystko, żeby nie tylko wyjechać, ale jeszcze zaistnieć w nowym klubie. Ci piłkarze nie mogą się zadowolić tym, że zarabiają już w euro, a nie złotówkach. Bo wrócą tak szybko, jak wyjechali, a za kilka lat znowu będziemy mieli przypiętą łatkę: Polacy to minimaliści.

Trójka z Borussii zapewniła nam taką modę na Polaków?

Robimy dużo dobrego, ale teraz inni muszą to ciągnąć. Kiedy ja wyjeżdżałem, okoliczności i możliwości były inne. Teraz na mecze ekstraklasy przyjeżdżają skauci z całej Europy. Nie chcę być alfą i omegą, i nauczać. Jest fajny trend i zwyczajnie nie możemy tego zepsuć. Pracujemy na kolegów, którzy będą mogli wyjechać za kilka lat do dobrego klubu.

Ostatnie pół roku było dla pana trudne. Po wypowiedzi o biletach stracił pan sporo uznania u kibiców.

Przyjacielowi nie musisz się tłumaczyć, wróg cię nie zrozumie. Odzywają się ci, którzy zawsze źle mi życzyli, ale kiedy szło mi dobrze, nie mieli odwagi się wychylić. Teraz, kiedy jeden uderzył, potem drugi, łatwo im iść w grupie. Jeśli chodzi o sprawę  biletów, zła była tylko forma i moment wypowiedzi. Przyjdzie moment, żeby to wszystko wyjaśnić. Kiedy jestem za kogoś odpowiedzialny, robię wszystko, by było najlepiej. Nawet jeśli potem dostaję za to po głowie. W dzisiejszych mediach nie chodzi o prawdę, ale o to, żeby się dobrze sprzedało. Dla mnie to obrzydliwe, brakuje rzetelności.

Potem powiedział pan, że musi porozmawiać z Ludovikiem Obraniakiem po czerwonej kartce. Niektórzy uznali, że trochę się pan zagalopował.

Chciałem coś wyjaśnić i jako kapitan mam do tego prawo. Dla mnie najważniejsze jest to, że mogę wejść do szatni, każdemu podać rękę i spojrzeć w oczy bez wyrzutów sumienia.

Z Robertem Lewandowskim nawet na zgrupowanie do Irlandii przylecieliście z Dortmundu osobnymi samolotami.

To nie ma znaczenia. W każdej pracy jest tak, że nie lubisz się ze wszystkimi, każdy ma swój charakter. Temat naszej znajomości można poruszać w mediach, trochę namieszać, napisać, że się nie lubimy, a później jakoś to nie ma wpływu na naszą współpracę na boisku. Nie wszyscy się lubią, każdy ma swoje zdanie, czasami z kimś spotykasz się po treningach, z innym robisz to rzadko, albo w ogóle. Nie da się zbudować 25-osobowej grupy, która byłaby jak rodzina.

Mówił pan, że charakteru nie pokazuje się obrażając przed kamerą trenera. Do kadry wraca Artur Boruc...

A skąd pomysł, że mówiłem wtedy o Arturze? Mówiłem ogólnie, że trzeba sobie mówić prawdę w oczy, a nie za pośrednictwem dziennikarzy. Artur jest w kadrze, bo to miejsce dla najlepszych polskich piłkarzy.

Nie boi się pan, że może znowu zepsuć atmosferę?

A kiedy zepsuł?

Choćby we Lwowie, kiedy razem z innymi piłkarzami został zawieszony za picie alkoholu.

To było zepsucie atmosfery wokół drużyny, a nie w środku. Przewrotnie – czasami takie sytuacje scalają zespół. Wtedy się okazuje, czy jeden wstawi się za drugim.

Nie boi się pan jak Boruc albo Wojciech Szczęsny przyjmą rolę rezerwowego?

Nie obrażą się. Ale na pewno ten, który nie zagra z Irlandią, na następnych treningach zrobi wszystko, żeby pokazać, że to on jest najlepszy.

Rz: Był pan kiedyś w lepszej formie?

Jakub Błaszczykowski:

Pozostało jeszcze 99% artykułu
Piłka nożna
Marcin Robak wznawia karierę. Teraz będzie grał w futsal
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Zlatan Ibrahimović krytykuje Szymona Marciniaka
Piłka nożna
Barcelona liderem w Hiszpanii. Robert Lewandowski ma już więcej goli niż w całym ubiegłym sezonie
Piłka nożna
"Faraon Manchesteru”. Czy Omar Marmoush uratuje City?
Piłka nożna
Bundesliga. Hit w Leverkusen na remis, Bayern krok bliżej odzyskania tytułu