Mecz godny Wembley

Bayern pokonał Borussię 2:1 po finale, który długo będziemy pamiętać. Arjen Robben został najlepszym graczem. Polacy nie spełnili marzeń.

Publikacja: 27.05.2013 01:20

Robert Lewandowski po przegranym finale. Nie tak go sobie wyobrażał

Robert Lewandowski po przegranym finale. Nie tak go sobie wyobrażał

Foto: AFP, Patrik Stollarz Patrik Stollarz

Korespondencja z Londynu

Bayern był faworytem, zwyciężył, więc można przyjąć, że wszystko odbyło się zgodnie z oczekiwaniami. Ale niezupełnie. Przez pierwszych 25 minut warunki na boisku dyktowała Borussia. Bawarczycy grali w tym czasie poniżej oczekiwań. Para ich środkowych pomocników: Bastian Schweinsteiger i Hiszpan Javi Martinez nie potrafiła uporządkować gry. Mario Mandžukić nie otrzymał od nich ani jednego dobrego podania. Ilkay Guendogan i Sven Bender byli w środkowej strefie boiska zdecydowanie lepsi. Rzadko tracili piłkę, przechwycili wiele podań przeciwników.

W Bayernie bardzo dużo zależy od bocznych pomocników, grających jak skrzydłowi: Francka Ribery'ego i Arjena Robbena. Ich z kolei bardzo dobrze pilnowali obrońcy. Łukasz Piszczek wygrywał większość pojedynków z Riberym, Schmelzerowi gorzej szło z Holendrem, ale pomagał mu Kevin Grosskreutz.

Bayern wygrał już Bundesligę, Ligę Mistrzów, a może jeszcze zdobyć Puchar Niemiec

Efektem przewagi były cztery strzały piłkarzy Borussii, które z trudem obronił Manuel Neuer. Zaczął Robert Lewandowski, strzałem zza pola karnego, po którym piłkę na róg wybił bramkarz. Chwilę później, w jeszcze lepszym stylu odbił nogami strzał Jakuba Błaszczykowskiego. Wygrał też pojedynki z Marco Reusem i Svenem Benderem.

Borussia rosła w siłę, jej kibice też mieli poczucie, że kolejny atak musi zakończyć się bramką. Ale wiele osób znających dobrze obydwie drużyny zastanawiało się, co będzie, jeśli gol dla Borussii nie padnie.

Odpowiedzi otrzymaliśmy jeszcze przed przerwą. Po prostu zawodnicy Bayernu przetrzymali wszystkie ataki, a kiedy Dortmund zwolnił tempo, sami ruszyli do ataku i teraz oni byli dwukrotnie bliżsi zdobycia bramki. Bo jeśli nie wykorzystuje się dobrych okazji w starciu z Bayernem, to można być pewnym, że Bawarczycy obrócą te sytuacje na swoją korzyść.

Najlepszym zawodnikiem na początku meczu był Neuer, potem tę rolę przejął bramkarz Borussii. Obrona strzału głową Mario Mandžukicia należała do obowiązków bramkarza. Roman Weidenfeller odbił piłkę, która uderzyła w poprzeczkę i wyleciała na rzut rożny. W drugiej sytuacji, pięć minut później, bramkarz Borussii dokonał jednak wielkiej sztuki. Upływała 30. minuta gry, Bayern już się otrząsnął z przewagi przeciwnika i zaczął powoli dochodzić do siebie. Zapowiedzią zmiany sytuacji stawały się akcje Ribery'ego (to od niego otrzymał piłkę Mandžukić), a zwłaszcza Arjena Robbena.

Holender, poruszający się po skrzydle jak Robert Gadocha, w podobnym stylu do Polaka (którego nie miał prawa widzieć) zmienił kierunek biegu i przerzucił sobie piłkę na strzał. Tym razem jednak, po wygraniu ze Schmelzerem, Robben strzelił szybciej, jak gdyby dopiero w połowie swojej charakterystycznej akcji. Mimo to Weidenfeller popisał się wspaniałym refleksem i odbił piłkę na róg.

Gdzieś z odległości kilkudziesięciu metrów akcję tę obserwował Robert Lewandowski. Musiał widzieć, że Robben ma po lewej stronie niepilnowanego Thomasa Muellera, który był w znacznie lepszej sytuacji. I pewnie już Lewandowski wie (na podstawie nie tylko tej sytuacji), że jeśli zostanie kolegą klubowym Robbena, to na podanie od niego nie ma co liczyć. Jak każdy w Bayernie. On z piłką przy nodze widzi tylko siebie i bramkę. Ale kiedy już Robben ma dzień, może sam wygrać mecz. W sobotę na Wembley taki dzień miał, chociaż wspinał się na szczyt bardzo długo.

Kiedy w pierwszych minutach po przerwie wydawało się, że trenerzy obydwu drużyn mówili do ścian szatni, bo nic się na boisku nie zmieniło, stało się wreszcie coś, na co kibice Bayernu czekali i co w wykonaniu tej drużyny wcześniej czy później jest nieuniknione. Przekonała się o tym dwukrotnie Barcelona i wszyscy inni przeciwnicy, którzy mieli pecha stanąć na drodze Bawarczyków do Londynu. Borussia trzymała się bardzo długo i bardzo godnie. Na ile było ją stać i dopóki miała siły.

Jej plany przestały być aktualne w 60. minucie. Robben, po jednej z coraz częstszych akcji podał piłkę do stojącego pod bramką Mandžukicia, a Chorwat z pięciu metrów nie mógł nie trafić. Odrabianie strat z Bayernem jest jeszcze trudniejsze niż wyjście na prowadzenie. A jednak Borussii się udało i to zaledwie siedem minut po stracie. W polu karnym Dante kopnął Marco Reusa w brzuch i sędzia podyktował jedenastkę. A powinien też pokazać Brazylijczykowi kartkę. Dante już jedną żółtą miał. Jego wykluczenie z gry mogło mieć duże znaczenie. Sędzia jednak tego nie zrobił (potem przeoczył też jak Lewandowski nadepnął na stopę Jerome'a Boatenga, za co mógł wylecieć z boiska), a Ilkay Guendogan pewnym strzałem wyrównał.

To dziwne, ale od tej pory Borussia przestała grać. Może straciła zbyt dużo sił, może nie wytrzymała psychicznie, może Bayern postanowił wreszcie skończyć walkę. Dość, że poza jednym nieudanym kontratakiem Borussia ani razu nie zbliżyła się do bramki Neuera (Lewandowski był dobrze pilnowany i osamotniony jak w reprezentacji Polski), a Weidenfeller musiał bronić groźne strzały Davida Alaby i Schweinsteigera. Aż nadeszła 89. minuta, w której Robben wykorzystał błędy obrony i zdobył zwycięską bramkę. Bayern wygrał zasłużenie, po meczu godnym Wembley.

Bayern Monachium – Borussia Dortmund 2:1 (0:0)

Bramki: dla Bayernu – M. Mandžukić (60), A. Robben (89); dla Borussii – I. Guendogan (68, karny).

Żółte kartki: Dante, F. Ribery (Bayern); K. Grosskreutz (Borussia). Sędziował N. Rizzoli (Włochy). Widzów 86 298.

Bayern: Neuer – Lahm, Boateng, Dante, Alaba – Javi Martinez, Schweinsteiger – Robben, Mueller, Ribery (90+1, Luiz Gustavo) – Mandžukić (90+4, Gomez)

Borussia: Weidenfeller – Piszczek, Subotić, Hummels, Schmelzer – Bender (90+1, Sahin), Guendogan – Błaszczykowski (90+1, Schieber), Reus, Grosskreutz – Lewandowski

Korespondencja z Londynu

Bayern był faworytem, zwyciężył, więc można przyjąć, że wszystko odbyło się zgodnie z oczekiwaniami. Ale niezupełnie. Przez pierwszych 25 minut warunki na boisku dyktowała Borussia. Bawarczycy grali w tym czasie poniżej oczekiwań. Para ich środkowych pomocników: Bastian Schweinsteiger i Hiszpan Javi Martinez nie potrafiła uporządkować gry. Mario Mandžukić nie otrzymał od nich ani jednego dobrego podania. Ilkay Guendogan i Sven Bender byli w środkowej strefie boiska zdecydowanie lepsi. Rzadko tracili piłkę, przechwycili wiele podań przeciwników.

Pozostało jeszcze 91% artykułu
Piłka nożna
Dembele. Geniusz z piłką przy nodze
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Barcelona z piekła do nieba i z powrotem, Inter pierwszym finalistą
Piłka nożna
Inter - Barcelona o finał Ligi Mistrzów. Robert Lewandowski gotowy do gry
Piłka nożna
Najszczęśliwszy człowiek na murawie. Harry Kane doczekał się trofeum
Piłka nożna
Legia z Pucharem Polski. Z kim zagra o Ligę Europy? Lista potencjalnych rywali
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku