Zwycięstwo Crystal Palace zapewnił weteran angielskich boisk, 40-letni Kevin Phillips, strzałem z karnego w dogrywce. To najdroższa bramka 2013 roku. Bayern Monachium za zwycięstwo w Lidze Mistrzów zarobił 50 milionów funtów. Manchester United za zdobycie mistrzostwa Anglii dostał 15 milionów. Zaś Crystal Palace za awans do Premier League może zainkasować nawet 120 milionów.
I jest to najgorszy z możliwych scenariuszy: sprawdzi się tylko jeśli The Eagles zajmą ostatnie miejsce w najbliższym sezonie Premiership i do najwyższej ligi nie wrócą przez kilka lat. Klub otrzyma wtedy 63 miliony funtów za prawa do transmisji telewizyjnych w nadchodzących rozgrywkach, a pozostała część pieniędzy byłaby wpłacona na konto Crystal Palace w ramach tak zwanej „opłaty spadochronowej”. Jest to pomoc finansowa, jaką spadkowicze otrzymują przez cztery kolejne sezony od Premier League. Ma ona zapobiegać bankructwom drużyn, które opuściły najwyższą klasę rozgrywkową. Według nowych przepisów, pierwszego roku opłata wyniosłaby 23 miliony funtów, drugiego 18, a trzeciego i czwartego po 9 milionów.
Zdaniem menedżera Crystal Palace, Iana Hollowaya, to właśnie perspektywa niebywałych zysków zachęca kolejnych biznesmenów do kupowania klubów Championship. Jeżeli The Eagles utrzymają się w Premier League, zarobią jeszcze więcej. W meczu finałowym na Wembley trybuny zapełniły się do ostatniego miejsca. Zdecydowana większość widzów wspierała klub z Londynu.
Podobne tendencje były widoczne w całej Anglii. Watford jest powszechnie nielubiany na Wyspach Brytyjskich. Wszystko przez właścicieli zespołu – włoską rodzinę Pozzo. Zarządzają oni również drużynami Udinese i Granady. Włosi znaleźli sposób, aby obejść ograniczenia dotyczące ilości wypożyczanych zawodników, mogących wystąpić w drużynie w ciągu jednego sezonu. Okazało się, że nie dotyczą one piłkarzy zza granicy. Dlatego w składzie Watfordu gra 14 wypożyczonych piłkarzy. 11 z nich po sezonie wróci do swoich macierzystych klubów. Czyli, jak nietrudno zgadnąć, do Udinese i Granady.
Działacze, trenerzy i kibice innych klubów uważają, że nieuczciwe praktyki obniżają atrakcyjność Championship. Rodzina Pozzo broni się, mówiąc, że nie robi niczego, co byłoby niezgodne z przepisami. Ale szukanie luk prawnych nie przyniosło włoskim przedsiębiorcom pożytku. Marzenia o grze w najbogatszej lidze świata muszą odłożyć na kolejny sezon.