Legia już tam była

Legia i Widzew wywalczyły awans do Ligi Mistrzów na boiskach przeciwników, po golach strzelonych w ostatniej minucie. Ale to było dawno.

Publikacja: 27.08.2013 07:00

Leszek Pisz

Leszek Pisz

Foto: Fotorzepa, Maciej Sadowski MS Maciej Sadowski

W roku 1995 Legia zdobyła mistrzostwo Polski drugi raz z rzędu i po doświadczeniach z nieudanych eliminacji sprzed roku (dwie porażki z Hajdukiem Split - 0:1 i 0:4), uczyła się na własnych błędach.

Właścicielem klubu był Janusz Romanowski a trenerem Paweł Janas. Legia nie była już klubem wojskowym, ale pracowali w niej jeszcze oficerowie, tyle że nie chodzili w mundurach. Słowo decydujące miał jednak Romanowski. Trenerem Legii w roku 1995 był Paweł Janas a jednym z jego asystentów - Lucjan Brychczy. Legia przez dwa lata z rzędu zdobywała tytuł i Puchar Polski, był to więc jeden z najlepszych okresów w jej historii. Chociaż drużyna nie miała w kraju konkurencji, uznano że na Ligę Mistrzów jest za słaba. Kilka miesięcy wcześniej klub sprzedał do Betisu Sewilla Wojciecha Kowalczyka. Półtora miliona dolarów jakie za niego zainkasowano pozwoliło właścicielowi Legii wypłacić piłkarzom premie za mistrzostwo i puchar, ale w ataku pozostał tylko Jerzy Podbrożny. Miał wprawdzie u boku bardzo zdolnego 19-letniego Marcina Mięciela, ale jego finezyjne akcje zbyt często przeplatane były nieudanymi. Legia postanowiła więc oddać go do ŁKS w zamian za Tomasza Wieszczyckiego. Z Osasuny Pampeluna sprowadzono wicemistrza olimpijskiego Ryszarda Stańka a z FC Aarau - Cezarego Kucharskiego.

To były prawdziwe wzmocnienia, chociaż Janas spodziewał się nieco innych. Chciał Wieszczyckiego, Jacka Dembińskiego i Jacka Bąka. O Stańku nie wspomniał, zobaczył go pierwszy raz na treningu, bo działacze podjęli decyzję za trenera. Ale właśnie Staniek, z Leszkiem Piszem, Radosławem Michalskim, Jackiem Bednarzem i Grzegorzem Lewandowskim należeli do najlepszych pomocników w Polsce. Bramkarzem był Maciej Szczęsny, ojciec Wojciecha. Na środku obrony grali Jacek Zieliński i Zbigniew Mandziejewicz, z boku Marek Jóźwiak. W większości - reprezentanci Polski.

W Lidze Mistrzów grało wtedy tylko 16 drużyn, podzielonych na cztery grupy. W eliminacjach wystarczyło pokonać jednego przeciwnika. Legia wylosowała mistrza Szwecji IFK Goeteborg. Grała już z nim raz, w podobnej rywalizacji, w roku 1970. Wtedy nie dała mu żadnych szans. Na Łazienkowskiej wygrała 4:0, w Szwecji 2:1. Teraz sytuacja była poważniejsza. Szwedzi mieli jedną z najlepszych reprezentacji na świecie i chociaż czołowi zawodnicy grali zagranicą, w Goeteborgu też dobrych piłkarzy nie brakowało. Bramki bronił słynny Thomas Ravelli, zresztą pechowo, bo na dwie minuty przed przerwą meczu w Warszawie doznał kontuzji i musiał opuścić boisko. W obronie grał Pontus Kaamark a w pomocy Magnus Erlingmark. Dwa lata wcześniej Goeteborg wygrał w tych samych eliminacjach z Lechem u siebie 1:0 i 3:0 w Poznaniu. Bardzo wyrównany mecz na Łazienkowskiej zakończył się skromnym zwycięstwem Legii 1:0. Jedyną bramkę strzelił Jerzy Podbrożny z karnego, po faulu na Cezarym Kucharskim. W rewanżu Szwedzi zdobyli prowadzenie w 26 minucie. Pięć minut później stracili obrońcę Jonasa Olssona, który sfaulował Podbrożnego i został ukarany czerwoną kartką. Wtedy Janas zdjął z boiska obrońcę Krzysztofa Ratajczyka a na jego miejsce wpuścił głównego dyrygenta Leszka Pisza, co okazało się zbawienne. Kilka minut po przerwie Szwedzi zdobyli bramkę, jednak angielski sędzia David Elleray jej nie uznał z powodu spalonego. Trener Goeteborga zaczął protestować i sędzia wyrzucił go na trybuny.

Do końca pozostawało jeszcze około pół godziny, wynik 1:0 oznaczał dogrywkę. Szwedzi, pozbawieni trenera i jednego zawodnika grali jednak bardzo nerwowo i legioniści coraz częściej podchodzili pod ich bramkę.

W 73 minucie Grzegorz Lewandowski pobiegł prawym skrzydłem, podał na środek pola karnego, skąd najniższy na boisku Leszek Pisz strzelił bramkę głową. Od tej pory do awansu Szwedzi potrzebowali jeszcze dwóch bramek a to było już ponad ich siły. Tym bardziej, że w 80. minucie z boiska został usunięty Erlingmark. W doliczonym czasie Jacek Bednarz pięknym strzałem z narożnika pola karnego zapewnił Legii zwycięstwo 2:1.

Komentujący ten mecz w TVP Dariusz Szpakowski, któremu kibice czasami zarzucali skłonność do faworyzowania warszawskiej drużyny, mógł dać im odpór: „Wszystkim tym, którzy pytają mnie, gdzie jest ta Legia, Szpakowski, gdzie jest ta Legia, odpowiadam: Legia jest w Lidze Mistrzów".

Rok później inny sprawozdawca, tym razem radiowy, łodzianin Tomasz Zimoch, komentujący decydujący o awansie do Ligi Mistrzów mecz Widzewa z Brondby w Danii, nie wytrzymywał nerwowo i trudno mu się dziwić. W Łodzi Widzew zwyciężył 2:1. W rewanżu przegrywał już 0:3, ale najpierw bramkę strzelił Marek Citko a na minutę przed końcem Paweł Wojtala. Wynik 2:3 dawał awans Polakom, ale mecz ciągnął się w nieskończoność, więc sprawozdawca spazmatycznym tonem apelował do sędziego: „Kończ pan, panie Turek!" I Turek skończył a Widzew awansował. Od tamtej pory minęło 17 lat, żaden polski klub nie powtórzył sukcesów Legii i Widzewa więc i sprawozdawcy nie mieli szans.

Piłka nożna
Manchester City znalazł zastępcę dla Rodriego. Kim jest Nico Gonzalez?
Materiał Promocyjny
Przed wyjazdem na upragniony wypoczynek
Piłka nożna
Krzysztof Piątek w Stambule. Znów odpala pistolety
Piłka nożna
Premier League. Wielki triumf Arsenalu, Manchester City powoli ustępuje z tronu
Piłka nożna
Najpierw męki, później zabawa. Barcelona wygrała, pomógł Robert Lewandowski
Piłka nożna
Drugi reprezentant Polski w Interze. Dlaczego Nicola Zalewski chce grać z Piotrem Zielińskim?