Brazylijczycy sprawę awansu z grupy załatwili jeszcze przed przerwą. Prowadzili z Peru 3:0, w drugiej połowie dorzucili kolejne dwa gole i do ćwierćfinału przeszli z pierwszego miejsca (z drugiego wyszła Wenezuela, która pokonała 3:1 Boliwię).
Trudno w to uwierzyć, ale Brazylijczycy już osiągnęli lepszy wynik niż trzy lata temu podczas specjalnego, bo rozegranego w setną rocznicę pierwszych mistrzostw, turnieju w USA. Wówczas Canarinhos nie wyszli nawet z grupy, choć po remisie z Ekwadorem (0:0) i wysokim zwycięstwie nad Haiti (7:1) wydawało się, że nic nie przeszkodzi im w awansie. Ich ostatnim rywalem nie był żaden z potentatów – Argentyna, Urugwaj, Kolumbia czy broniące tytułu Chile – tylko właśnie Peru.
Kwadrans przed końcem Raul Ruidiaz skierował piłkę do bramki Brazylii ręką, sędzia przewinienia nie odgwizdał, Canarinhos przegrali 0:1 i mogli pakować walizki. W sobotę dostali szansę na rewanż. I jej nie zmarnowali.
Egipski Trezeguet
Ich kolejnym przeciwnikiem – w czwartek w Porto Alegre – będzie trzeci zespół z grupy B lub C. Ktokolwiek by nim był, cały naród będzie oczekiwał wygranej. Na triumf w Copa America Brazylia czeka od 12 lat. Głód sukcesu jest ogromny, tym bardziej że ilekroć Kraj Kawy organizował turniej, reprezentacja zawsze sięgała po trofeum.
Równie wysokim oczekiwaniom muszą sprostać Egipcjanie. Puchar Narodów Afryki goszczą pierwszy raz od 2006 roku. To wtedy rozpoczęła się ich rekordowa seria trzech zwycięstw z rzędu.