O parze Benfica - Juventus mówi się, że byłby to wymarzony finał. Z jednej strony drużyna, która przerwała w Portugalii trzyletnią dominację FC Porto, i finalista ubiegłorocznych rozgrywek (porażka z Chelsea). Z drugiej - zespół panujący niepodzielnie we Włoszech. A na trybunach kibice tęskniący za sukcesami w Europie.
W Lizbonie na trofea czekają od 1962 roku, w Turynie od 1996. Benfica miała marzenie, by zagrać w finale Ligi Mistrzów na swoim stadionie, Juventus marzenie o finale Ligi Europejskiej przed własną publicznością wciąż może spełnić. Jedni i drudzy wiosną w pucharach jeszcze nie przegrali. Choć trudno w to uwierzyć, spotkali się ze sobą tylko dwa razy: ostatnio w 1993 roku, w ćwierćfinale Pucharu UEFA lepsi byli Włosi, z obecnym trenerem - Antonio Conte - na boisku.
Do składu Juventusu powinien dziś wrócić kontuzjowany ostatnio Carlos Tevez, występ Arturo Vidala jest wątpliwy. Benfica w weekend straciła Eduardo Salvio. Argentyński skrzydłowy złamał rękę i w tym sezonie już nie zagra, podobnie jak obrońca Silvio, który w rewanżu 1/4 finału z AZ Alkmaar złamał nogę.
W drugim półfinale zmierzą się zespoły z Hiszpanii. Łączy je postać trenera Unaia Emery'ego. W latach 2008 – 2012 pracował on z sukcesami w Valencii (trzykrotnie miejsce na podium Primera Division za Barceloną i Realem, awans do półfinału Pucharu Króla i Ligi Europejskiej), od ponad roku prowadzi Sevillę. - Błędem byłoby sądzić na podstawie ligowej tabeli, że jesteśmy faworytami – ostrzega Emery. Sevilla zajmuje w niej piątą pozycję i nadal walczy o Ligę Mistrzów, Valencia jest dopiero ósma.
1/2 finału - pierwsze mecze (godz. 21.05)