Kiedy w sierpniu 2013 roku mierzyli się ze sobą na Wembley, obyło się bez awantur i aresztowań, choć do Londynu przyjechało 20 tys. szkockich kibiców. Policja przygotowuje się jednak na najgorsze.
– Według naszych informacji może dojść do wcześniej zaplanowanych zakłóceń porządku. Musimy być czujni i zachować pełną gotowość. Spodziewamy się zatrzymań, ale nie aż tylu co w 1999 roku. To mecz wysokiego ryzyka, coś jak Old Firm Derby (Celtic – Rangers - przyp. red.) – tłumaczy szef szkockiej policji Andy Bates.
15 lat temu, podczas przegranego przez Szkotów barażu o Euro 2000, na stadionie Rangers i w centrum miasta aresztowano 230 osób. Teraz do Glasgow wybierało się ponad 5 tys. angielskich kibiców, wielu z nich kupiło bilety w sektorze gospodarzy, ale podobno prawie połowa wszystkich wejściówek została zwrócona. – Moim zdaniem dzisiejsze spotkanie (tym razem na Celtic Park – przyp. red.) będzie pozbawione historycznych i politycznych podtekstów. W 1999 roku stawką był awans do mistrzostw Europy i zagrożenie chuligańskimi atakami było ogromne. Jak podczas szczytu G14 – uważa Stuart Cosgrove, współgospodarz kultowego w Szkocji programu „Off The Ball".
– Mecz towarzyski? Nie ze Szkocją. To spotkanie inne niż wszystkie – ostrzega jednak swoich młodszych kolegów Wayne Rooney. Jako 16-latek dostał propozycję, by grać dla Szkocji. – Przyjechałem do Liverpoolu i powiedziałem, że od razu może u nas zadebiutować, bo stamtąd pochodzi jego babcia – wspomina rozmowę ówczesny selekcjoner Szkotów Niemiec Berti Vogts. – Gwarantowałem mu, że będzie wychodził w podstawowym składzie, ale on nie chciał. Powtarzał, że jest Anglikiem i tak też pozostanie.
Czy dziś Rooney zagra od pierwszej minuty? Trudno powiedzieć. Roy Hodgson nie ukrywa, że chce lepiej poznać swoją drużynę i sprawdzić, na co stać zawodników mniej doświadczonych. Przegląd kadr może zrobić także Gordon Strachan. Zwłaszcza, że jest do tego coraz mniej okazji. Emocje poza boiskiem rzeczywiście mogą być większe.