Mecz rozgrywany był przy pustych trybunach. Słychać było wszystkie okrzyki piłkarzy obu drużyn. Najbardziej aktywny w Legii był oczywiście Dusan Kuciak. Słowacki bramkarz cały czas podpowiadał kolegom z obrony, ale instruował także grającego w ataku Orlando Sa, czy skrzydłowego Michała Kucharczyka, którzy przecież biegali zazwyczaj dobre 40 metrów od niego. W normalnych warunkach, gdy na trybunach siedzą dopingujący kibice, nie słychać tych wszystkich podpowiedzi, pohukiwań i krzyków.
Surrealistycznie wyglądały reakcje piłkarzy po faulach i starciach, gdy ich histeryczne okrzyki odbijały się echem od pustych trybun. Dopiero teraz było widać ile zawodnicy dodają od siebie i jak bardzo w dzisiejszym futbolu ważne stało się też aktorstwo.
Równie surrealistycznie wyglądała grupka VIP-ów, którzy pojawili się na meczu i zasiedli na trybunie honorowej. Obsługiwani przez ubranych w białe koszule i muszki kelnerów, którzy donosili im wino i drinki, po dobrych sytuacjach dla Legii zmieniali się w ultrasów. Po pierwszej bramce dla warszawian kilku uprzywilejowanych gości ze współwłaścicielami Legii na czele – Bogusławem Leśnodorskim i Dariuszem Mioduskim – wzniosła ręce w gorę, na palcach pokazała literę „L" i zaintonowała przyśpiewki kibicowskie. Po czym spokojnie wróciła do sączenia drinków.
W takich warunkach z całą pewnością trudno grało się piłkarzom – a ci rozgrywali naprawdę dobry mecz. Chociaż pierwszy gol dla Legii swoim surrealizmem idealnie wpisał się w atmosferę wieczoru. Legioniści po składnej akcji wpadli w pole karne Turków i rozpoczęli bombardowanie bramki. Próbował Ondrej Duda, próbował Ivica Vrodljak, próbowali inni – za każdym razem trafiali jednak albo w świetnie interweniującego bramkarza Fatiha Oeztuerka, albo w asekurujących go obrońców, ewentualnie w słupek. Wyglądało to jak bilard albo gra we flippery, a piłka odbijała się i krążyła po polu karnym bez ładu i składu. W końcu wpadła pod nogi Orlando Sa, który ni to wślizgiem – ni to strzałem, uderzył futbolówkę, trafił w nogi stojącego w bramce obrońcy, futbolówka odbiła się od Turka, trafiła w plecy bramkarza i wturlała się do bramki. Pięć celnych strzałów w jednej akcji, a i tak skończyło się na samobóju.
Drugi gol zdobyty przez Portugalczyka już nic z kuriozalności i surrealizmu nie miał. Snajper popisał się kapitalnym strzałem zewnętrzną częścią stopy, a wcześniej jednym ruchem ciała całkowicie zgubił Aykuta Demira.