Reklama
Rozwiń

Leo Messi wściekły na Barcelonę

Leo Messi jeszcze nigdy nie był tak zły na klub, któremu wszystko zawdzięcza.

Aktualizacja: 08.01.2015 06:26 Publikacja: 08.01.2015 00:00

Leo Messi może odejść z Barcelony, jeśli będzie chciał i nowy klub znajdzie około 400 milionów euro

Leo Messi może odejść z Barcelony, jeśli będzie chciał i nowy klub znajdzie około 400 milionów euro na transfer i prowizje

Foto: AFP

W czasach gdy futbol definitywnie odszedł od pozorów romantyczności, gdy nawet ostatni Mohikanie przestali udawać, że jest czymś więcej niż biznesem, naiwnych wciąż karmiono piękną historią: oto Barcelona, „więcej niż klub", dostrzegłszy niespotykany talent w 13-letnim chorym chłopcu, sfinansowała jego przeprowadzkę do Europy, zapewniła ojcu pracę i przede wszystkim zapłaciła za terapię hormonalną małego Leo. Dzięki drogim zastrzykom, na które rodziców chłopca z argentyńskiego Rosario nie byłoby stać, nie tylko pozwoliła dziecku spełnić marzenie i zostać piłkarzem, ale prawdopodobnie uratowała mu życie.

Bajka ma swój ciąg dalszy. Chłopiec wyrósł na najwspanialszego zawodnika wszech czasów, a klub wokół niego zbudował mityczną wręcz drużynę, która była pożywką dla romantyków. Piękno gry zostało nagrodzone trofeami, a chłopiec stał się ikoną.

Dziś wygląda na to, że bajka zamienia się w horror. Hiszpańskie media piszą, że w Barcelonie trwa trzęsienie ziemi połączone z huraganem i plagami egipskimi. Wszystko się zmienia z godziny na godzinę i raz to Leo Messi, który wielokrotnie deklarował, że nie zamierza nigdy odchodzić do innego klubu, już jest bliski przejścia do Chelsea, a za chwilę najnowsze doniesienia mówią o zwolnieniu trenera Luisa Enrique.

Kilka faktów, półfaktów, jeszcze więcej pogłosek i plotek: Messi nie znalazł się w składzie na niedzielny przegrany mecz z Realem Sociedad. Argentyńczyk pokłócił się z Luisem Enrique podczas piątkowego treningu. Poszło o głupstwo (trener nie podyktował rzutu wolnego za faul na Messim podczas wewnętrznej gierki), ale wybuch chłopca z bajki był efektem gromadzonych od miesięcy frustracji. Messi i nowy szkoleniowiec Barcelony nie nadają na tych samych falach.

Tuż po meczu doszło między nimi do kolejnej kłótni, a Argentyńczyk – jako jedyny, obok rezerwowego Rafinhy – nie pojawił się w poniedziałek na corocznym otwartym dla kibiców treningu. Oficjalnym powodem była grypa żołądkowa, w co jednak Luis Enrique nie uwierzył. W  czasie gdy wszyscy zawodnicy Barcelony popisywali się przed kibicami z całego świata, a następnie składali autografy i pozowali do wspólnych zdjęć, Messi na portalu społecznościowym Instagram zaczął obserwować kilku piłkarzy Chelsea, co spowodowało natychmiastową histerię hiszpańskich mediów.

Portale internetowe zaczęły publikować na podstawie tego zdarzenia sensacyjnie historie o transferze Messiego do Chelsea, jakoby był już faktem. W tym samym czasie zwolniony został dyrektor sportowy Barcelony Andoni Zubizarreta, a solidarnie do dymisji podał się jego asystent, jeszcze w zeszłym sezonie kapitan i najważniejsza postać w szatni Carles Puyol. Według dobrze poinformowanych było to votum nieufności dla Luisa Enrique, którego zatrudnił właśnie Zubizarreta. Gdy pod koniec dnia w barcelońskim radiu pojawiły się informacje, że według Messiego obecny szkoleniowiec jest najgorszym, z jakim kiedykolwiek pracował, rozłam był już aż nadto widoczny.

Gdy we wtorek w siedzibie klubu pojawiła się szara eminencja, czyli sam Johan Cruyff, stało się jasne, że kryzys jest poważny, a Luis Enrique właściwie już zwolniony. Wokół odejścia Messiego  nie zapanowała jednak cisza. Argentyńczyk prawdopodobnie jeszcze nigdy nie był tak blisko odejścia z Barcelony. Nie chodzi tylko o kłótnię i brak zrozumienia z trenerem. Messi ma pretensję do zarządu, że nie okazał mu publicznie wsparcia podczas jego sprawy sądowej o niepłacenie podatków.

Na Argentyńczyka stać byłoby tylko cztery kluby na świecie: będącą własnością rosyjskiego multimilionera Romana Abramowicza Chelsea, arabskie Manchester City i PSG oraz ewentualnie Bayern Monachium. Klauzula odstępnego wynosi 250 milionów euro, ale biorąc pod uwagę prowizje oraz pensję, pozyskanie chłopca z bajki to 400 milionów euro. City oraz PSG już i tak naruszyły reguły finansowego fair play, więc do transferu nie dopuściłaby UEFA. Prawdopodobnie gdyby ofertę złożył Abramowicz, także i Chelsea naruszyłaby zasady.

W środę wszyscy koncentrowali się już na tym, by pokazać, że burza przeszła bokiem. Prezydent klubu Josep Maria Bartomeu ogłosił, że w czerwcu odbędą się wybory prezydenckie. Bartomeu objął stanowisko w styczniu 2014, po tym jak do dymisji w związku z aferą wokół transferu Neymara podał się Sandro Rosell. Jego następca miał rządzić do końca kadencji, czyli do czerwca 2016, ale w związku z rosnąca presją ze strony kibiców przyspieszył wybory o rok.

Luis Enrique na konferencji prasowej przed meczem pucharowym z Elche spokojnie odpowiadał na pytania żądnych krwi dziennikarzy. Zaprzeczył, że dostał ultimatum od zarządu, pytany o konflikt z Messim powiedział, że nie potwierdza ani nie zaprzecza, ale że tego typu sprawy mają pozostawać w szatni.

A chłopiec z bajki? Spokojnie trenował, po grypie żołądkowej śladu nie było. Dziś wieczorem, w trakcie meczu z Elche, swój pogląd na całe zamieszanie będą mogli wyrazić prawdziwi właściciele klubu – kibice. Pytanie, czy burza faktycznie przeszła bokiem, czy to tylko cisza przed prawdziwą nawałnicą.

Piłka nożna
Cezary Kulesza będzie dalej rządził polską piłką, ale traci zaufanych ludzi. Selekcjoner do połowy lipca
Piłka nożna
Cezary Kulesza pozostanie prezesem PZPN. Delegaci wybrali jedynego kandydata
Piłka nożna
Prywatny odrzutowiec i kilkunastoosobowa służba. Jak Cristiano Ronaldo stał się multimiliarderem
Piłka nożna
Futsalowy węzeł gordyjski. UEFA rozcina go Słowenią
Piłka nożna
Klubowe mistrzostwa świata. Rusza faza pucharowa, Leo Messi kontra PSG
Piłka nożna
Paul Pogba wraca po dyskwalifikacji za doping. Zagra w jednej drużynie z Polakiem