Beniaminek z uniwersyteckiego miasta Paderborn we wrześniu był liderem Bundesligi, ale mistrzowie Niemiec pokazali, ile jeszcze brakuje mu do najlepszych (6:0). Przejechali się po nim jak walec, choć pierwsza połowa wcale na to nie wskazywała. Padły w niej tylko tylko dwie bramki, obie zdobył wracający do podstawowego składu Robert Lewandowski – po podaniach Arjena Robbena i Francka Ribery'ego.
Holender udowodnił, że nie jest aż takim egoistą, jak go rysują, ale po przerwie ukradł kolegom show: wywalczył i wykorzystał rzut karny, asystował przy trafieniu Ribery'ego, wreszcie ustalił wynik po podaniu Francuza. – Jestem przekonany, że Paderborn nie spadnie – pocieszał rywali Pep Guardiola. W piątek do Monachium przyjeżdża FC Koeln, będzie więc okazja do obejrzenia polskich pojedynków. W sobotę ich zabrakło, na boisko w Kolonii wyszli tylko Paweł Olkowski i Sławomir Peszko, Artur Sobiech z ławki Hannoveru 96 nie wstał. Spotkanie zakończyło się remisem 1:1.
Na ławce Arsenalu wciąż siedzi Wojciech Szczęsny. David Ospina w meczu z Crystal Palace najwięcej pracy miał w doliczonym czasie. Dał się pokonać w zamieszaniu w polu karnym, w innej sytuacji uratował go słupek. Arsenal wygrał jednak 2:1 i awansował w Anglii na trzecie miejsce, spychając z podium Manchester United. Czerwone Diabły już drugi raz w tym sezonie przegrały 1:2 ze Swansea (Łabędzie).