Rzeczpospolita: W Kanadzie trwają mistrzostwa świata kobiet w piłce nożnej. Dopuszcza pan do świadomości istnienie takiego sportu?
Jacek Gmoch: Jako człowiekowi starej daty długo mi to nie pasowało. Uważałem, że kobiety powinny uprawiać takie dyscypliny sportu, które podkreślają dziewczęcy urok: lekką atletykę, gimnastykę artystyczną, łyżwiarstwo figurowe. Ale po obejrzeniu piłkarskich mistrzostw świata w USA w roku 1999 zmieniłem zdanie. Kiedy zobaczyłem, że Amerykanki, Chinki, Niemki, Brazylijki, Skandynawki, a od kilku lat także Japonki grają nie gorzej od swoich chłopaków, zacząłem to oglądać.
Nie gorzej?
Oczywiście, jeśli rywalizują miedzy sobą, a obydwie strony demonstrują coś więcej niż tylko bezmyślne kopanie piłki w kierunku bramki przeciwniczek, to się da oglądać. Na meczach z udziałem najlepszych drużyn na świecie tak właśnie jest. Dawniej, widząc w telewizji mecz kobiet, przełączałem kanał. Dziś już tego nie robię.
Co się panu w tych meczach podoba?