Po dyskwalifikacji Neymara to najbardziej gorąca rywalizacja w mistrzostwach Ameryki Południowej. Argentyński geniusz kontra kolumbijski król strzelców mundialu. Świecąca wielkim blaskiem gwiazda Barcelony i nowy lider Realu, czyli małe El Clasico na ziemi chilijskiej.
Obaj na razie dalecy są od ideału, jakby zmęczeni trudami sezonu, może oszczędzający siły na bardziej spektakularny wieczór. – Nazywanie tego meczu naszym pojedynkiem jest nieuczciwe wobec Leo. To piłkarz z innej planety – zastrzega James Rodriguez. Mało brakowało, by podzielił los Neymara. Uderzenie łokciem przeciwnika z Peru uszło mu jednak płazem.
Brazylia zrezygnowała ze składania odwołania od kary dla Neymara. Kapitan Canarinhos wrócił już do domu i wyjechał na wakacje. – Będę trzymał kciuki za kolegów, pokazali, że potrafią wygrywać beze mnie. Nie mogłem zostać na zgrupowaniu, bo nie odczuwam radości z samego trenowania. To zabijało mnie od środka. Poza tym groziłoby przypadkową kontuzją, zepsuciem atmosfery i odwróceniem uwagi od najważniejszego celu, jaki stoi przed drużyną – tłumaczy Neymar, który w przegranym meczu z Kolumbią dostał czerwoną kartkę, a potem w tunelu prowadzącym do szatni obraził i zaatakował sędziego.
Canarinhos spotkają się w sobotę z Paragwajem; to będzie rewanż za poprzedni turniej w Argentynie. Wówczas przegrali w ćwierćfinale po serii rzutów karnych.
Uskrzydlony tym zwycięstwem Paragwaj został wicemistrzem (w finale uległ Urugwajowi 0:3), bramkami podzielili się Diego Forlan i Luis Suarez. Pierwszy zakończył już karierę reprezentacyjną, drugi cierpi wciąż za ugryzienie Giorgio Chielliniego podczas mundialu w Brazylii. I trzeba być wyjątkowym optymistą, by wierzyć, że bez nich obrona tytułu się powiedzie.