Osoby, które zdecydowały się spędzić niedzielny wieczór na krakowskim stadionie, zapewne nie żałowały. Obie strony stworzyły bardzo dużo akcji podbramkowych (więcej "Pasy"), padło siedem goli.
Gdy na stadionowym zegarze można było zobaczyć, że minęło 31 sekund od pierwszego gwizdka sędziego padła bramka dla Cracovii. Po podaniu z głębi pola Mateusza Cetnarskiego piłka trafiła do Bartosza Kapustki, który najpierw "oszukał" obrońcę, a następnie uderzył obok bezradnego Maciej Gostomskiego.
Fani "Pasów” nie zdążyli się nacieszyć tym golem, a Deniss Rakels zmusił ponownie do kapitulacji golkipera z Wielkopolski (Erik Jendrisek zauważył, że wspomniany gracz "Pasów" jest niepilnowany i dobrze mu podał).
Jeszcze przed przerwą krakowianie mieli kilka okazji do zdobycia gola, ale tylko raz Gostomski wyciągał piłkę w siatki. Po faulu - właśnie golkipera - na Rakelsie sędzia podyktował rzut karny, który wykorzystał Cetnarski.
W drugiej połowie kibice zobaczyli aż cztery bramki. Dwa razy celną "główką” popisał się Kasper Hamalainen. Z kolei bramkarza Lecha pokonali Jendrisek i rezerwowy Jakub Wójcicki.