Widzew Łódź: Zostały wspomnienia i szacunek rywali

Widzew był kiedyś dumą Łodzi. Teraz gra w czwartej lidze, ale szefowie klubu są ambitni: marzy im się powrót do czasów Zbigniewa Bońka.

Aktualizacja: 02.02.2016 21:10 Publikacja: 02.02.2016 16:28

To były piękne dni. Właśnie skończył się mecz Widzewa z Manchesterem United. Pierwszy z lewej Zbigni

To były piękne dni. Właśnie skończył się mecz Widzewa z Manchesterem United. Pierwszy z lewej Zbigniew Boniek, obok Józef Młynarczyk i Władysław Żmuda

Foto: PAP/CAF, Zbigniew Matuszewski Zbigniew Matuszewski

Jeżeli ktoś nie wierzy w przysłowie, że nieszczęścia chodzą parami, niech spróbuje przeanalizować to, co się działo z Widzewem w ubiegłym roku. Jedno nieszczęście goniło następne. W I lidze przegrany mecz za meczem, dwa spotkania oddane walkowerem. Klub, który w przeszłości grał w półfinałach europejskich pucharów, ogrywał Manchester United, Manchester City, Liverpool i Juventus Turyn, znalazł się na dnie tabeli, na zapleczu ekstraklasy.

Jakby tego było mało, łodzianom w oczy zajrzało też widmo bankructwa. Sylwester Cacek, sponsor, który przejmując zespół w ekstraklasie, obiecywał powrót do tradycji wielkiego Widzewa, powoli wycofywał się z nietrafionej jego zdaniem inwestycji. Koniec końców, klub nie otrzymał licencji nawet na występy w II lidze, stał się bankrutem. – Dla wielu z nas, kibiców, którzy pamiętali dawne mecze w europejskich pucharach, cztery mistrzostwa Polski, ten upadek nie mieścił się w głowie. Nie zamierzaliśmy jednak rozdzierać szat, narzekać na zły los, tylko działać – opowiada Rafał Krakus ze Stowarzyszenia Reaktywacja Tradycji Sportowych Widzew Łódź.

Nieco wydumana na pierwszy rzut oka nazwa doskonale oddaje stan ducha członków stowarzyszenia, ich przywiązanie do tradycji. Pozostali wierni dawnemu Widzewowi RTS. Rozpoczęli jednak działanie w duchu nowych czasów – dynamicznie, ekonomicznie i przyszłościowo.

Robili wszystko, żeby nie dopuścić do zniknięcia ukochanego klubu z piłkarskiej mapy Polski. Jeszcze w I lidze powstał projekt wskrzeszenia klubu. Kibice lobbowali w Łódzkim Okręgowym Związku Piłki Nożnej i w PZPN, aby Widzew mimo bankructwa rozpoczął rozgrywki od IV ligi, wzorem innych upadłych w ostatnich latach drużyn z ogromnymi tradycjami – ŁKS, Polonii Warszawa, Pogoni Szczecin, a nie – na co długo się zanosiło – od B-klasy.

Zaczynali od zera. Drużyna nie miała zawodników, tym bardziej sponsorów. Ci jednak znaleźli się najszybciej. Również grupa biznesmenów nie zapomniała bowiem o latach dawnej chwały Widzewa.

– Już na początku działalności pozyskaliśmy kilku strategicznych partnerów, powstał także Widzewski Klub Binzesu. Większość sponsorów zgłosiła się do nas z własnej inicjatywy, ale nie próżnujemy. Szukamy ich sami, bo przed nami wiele wyzwań. Bardzo pomaga nam miasto. Pani prezydent Hanna Zdanowska i miejscy urzędnicy nie zostawili nas w potrzebie. My ze swojej strony staramy się odwdzięczyć ciężką pracą, jak najszybciej nawiązać do tradycji wielkiego Widzewa, by promować miasto Łódź. Chcemy bowiem, żeby łodzianie znów byli dumni z Widzewa – opowiada Krakus.

Do akcji pomocy włączyli się także byli piłkarze, wśród nich ten najsłynniejszy – Zbigniew Boniek, dziś prezes PZPN.

– Czujemy jego wsparcie, stale nas mobilizuje. Gościł też na meczu z Włókniarzem Zelów. Z dawnego Widzewa odzywają się też inni piłkarze i w miarę możliwości nam pomagają. W przyszłości chcemy wykorzystać ich doświadczenie i związki z klubem w naszej akademii piłkarskiej – zapowiada Krakus.

Ale społeczne – choćby najsilniejsze i najbardziej szczere – wsparcie nie zapewni rozwoju klubu. W Łodzi wcale jednak nie myślą o tym, by klub przejął jeden inwestor, bo zawiedli się na ostatnich „dobroczyńcach".

Najważniejszy dla nowego projektu będzie stadion. Modernizacja obiektu przy alei Piłsudskiego zostanie zakończona pod koniec 2016 roku. Pojemność widowni – 18 018 miejsc, wśród nich nowoczesne loże dla VIP-ów. Znajdą się też w nowym kompleksie dwa studia telewizyjne, będą też powierzchnie komercyjne pod wynajem.

– Stadion pozwoli skonsolidować całe widzewskie środowisko, umożliwi nam również zaproponowanie lepszej oferty sponsorom – twierdzi Krakus.

Na razie jednak budowa stadionu trochę... przeszkadza odradzającemu się Widzewowi. Jeszcze w I lidze zespół musiał rozgrywać mecze w Byczynie. W IV lidze występuje na boisku łódzkiej Szkoły Mistrzostwa Sportowego, a ten obiekt nie był przystosowany do imprez masowych, co zawężało liczbę widzów do tysiąca osób. Średnia frekwencja wynosiła jesienią 850 widzów.

W rundzie wiosennej przy boisku SMS stać będzie nowa trybuna, liczba kibiców dopingujących Widzew znacznie się zwiększy. Nie brakuje ich także na meczach wyjazdowych. Łodzianie traktowani są wszędzie z szacunkiem z powodu chwalebnej tradycji. – Wszystkie kluby, które nas podejmowały, szanowały markę Widzewa. Przyjmowały nas bardzo gościnnie. To dla nas budujące – mówi Krakus.

Na boisku rywale nie stosują jednak wobec Widzewa taryfy ulgowej. Po rundzie jesiennej klub zajmuje czwarte miejsce ze stratą dziewięciu punktów do lidera – KS Paradyż. Łodzian wyprzedzają jeszcze rezerwy Bełchatowa i Zjednoczeni Bełchatów. – Od początku sezonu zakładaliśmy awans i celu nie zmieniamy. Stratę dziewięciu punktów w 19 meczach można odrobić – zapowiada Krakus.

Pytany o powrót do ekstraklasy, odpowiada z nadzieją w głosie: – Zakładamy ten najbardziej optymistyczny wariant – w 2019 roku.

Piłka nożna
Czas na półfinały Ligi Mistrzów. Arsenal robi wyjątkowe rzeczy
Piłka nożna
Robert Lewandowski wśród najlepszych strzelców w historii. Pelé w zasięgu Polaka
Piłka nożna
Barcelona z Pucharem Króla. Real jej niestraszny
Piłka nożna
Liverpool mistrzem Anglii, rekord Manchesteru United wyrównany
Materiał Promocyjny
Jak Meta dba o bezpieczeństwo wyborów w Polsce?
Piłka nożna
Puchar Króla jedzie do Barcelony. Realowi uciekło kolejne trofeum