Długo piłkarze Legii kazali czekać swoim kibicom na taki wieczór. Nawet Puchar Polski legioniści wywalczyli po meczu brzydkim, pełnym chaotycznej walki, a wygranym dzięki szczęśliwie zdobytej bramce. Moment na pokazanie mistrzowskiej klasy wybrali jednak znakomity. W niedzielnym spotkaniu z Piastem na szczycie ligi udowodnili, że to im, a nie gliwiczanom należy się tytuł. Zrobili to tak przekonująco, że niemal zawstydzająco – oczywiście dla gości.
Legia już do przerwy prowadziła dwoma golami. W 28. minucie w podbramkowym zamieszaniu piłkę do siatki wbił obrońca Igor Lewczuk, czym wprowadził 29 tysięcy kibiców w ekstatyczną radość. Drugi gol już był dużo bardziej efektowny. W końcówce pierwszej połowy piłkę w polu karnym przyjął Guilherme, popatrzył i uderzył lewą nogą w długi róg bramki Jakuba Szmatuły. Golkiper Piasta wyciągnął się z całych sił, ale piłki nie sięgnął. Był bezradny, jak cała jego drużyna.
W drugiej połowie Legia nie zmieniła stylu. Grała ze świeżością, polotem. Zupełnie odwrotnie niż zakładano. To Piast miał być zwolniony z presji, a legioniści – spętani stawką meczu.
Znakomicie prezentował się Kasper Hamalainen. Fin, który do Legii trafił zimą z Lecha Poznań, po raz pierwszy w nowych barwach zagrał od pierwszej minuty. Zastępował kontuzjowanego Aleksandara Prijovicia. Szansę wykorzystał perfekcyjnie – był agresywny, odbierał piłki, ale i znakomicie podawał. A w 54. minucie sam strzelił gola. Czwartego, z rzutu karnego, dorzucił Nemanja Nikolić, a gdyby był skuteczniejszy, mógłby uzbierać hat-tricka. Piast już po godzinie miał dość, a ich kibice musieli śpiewać, że nic się nie stało.
Czy niedzielne zwycięstwo Legii przesądza kwestię mistrzostwa? Na chwilę triumfu pozwolił sobie powściągliwy zwykle Stanisław Czerczesow. Po wejściu do sali konferencyjnej nalał sobie wody i wzniósł toast. Zapytany o ten gest odpowiedział, że nie świętuje w ten sposób mistrzostwa. Kurtuazyjnie odparł, że kwestia tytułu nie jest rozstrzygnięta. – Piast to mocna drużyna. W starciu oko w oko chcieliśmy pokazać, kto jest lepszy. Przy takiej atmosferze, jaką stworzyli kibice, nie było innego wyjścia. Z kolei trener Piasta Radoslav Latal stwierdził: – Mówiło się, że to my będziemy grać bez nerwów. Niestety moi zawodnicy nie udźwignęli rangi spotkania. Dla wielu z nich to był pierwszy mecz o takiej stawce, przed taką publicznością. Wiedzieliśmy, że to Legia jest faworytem, ale mimo to nie podołaliśmy. Psychika okazała się kluczowa. Dodał jednak, że ze swoich graczy jest dumny. – Przed sezonem zakładaliśmy walkę o pierwszą ósemkę. Tymczasem zakwalifikowaliśmy się do europejskich pucharów.