Kamil Grosicki w Hull: Dobrze się stało

Kamil Grosicki o debiucie w barwach Hull przeciwko Liverpoolowi, o kulisach transferu do Premier League i strachu przed byciem niepoważnym.

Aktualizacja: 05.02.2017 18:56 Publikacja: 05.02.2017 18:22

Kamil Grosicki (z lewej) w meczu z Liverpoolem. Obok Adam Lallana

Kamil Grosicki (z lewej) w meczu z Liverpoolem. Obok Adam Lallana

Foto: AFP

Rz: Jak smakował debiut w wymarzonej Premier League?

Kamil Grosicki: Bardzo dobrze. Mecz z wielkim klubem, jakim jest Liverpool, w dodatku zwycięstwo 2:0 i cholernie ważne punkty. Dla nas teraz najważniejsze jest gromadzenie punktów i walka o utrzymanie. Nowy trener Marco Silva, który zaczął tutaj pracę na początku stycznia, układa zespół po swojemu. Otwarcie nam mówi, że na piękną grę przyjdzie jeszcze czas, ale na razie liczy się tylko zachowanie bytu w Premier League.

Po tym zwycięstwie tracicie do bezpiecznego miejsca w tabeli już tylko punkt...

Dlatego sobota była naprawdę świetnym dniem w klubie. To jest Premier League, to niesamowicie wyrównana liga, lider może przegrać z ostatnim zespołem. Tutaj walka idzie na całego w każdym meczu. Gdybym dostał ofertę z ostatniego zespołu jakiejkolwiek innej silnej europejskiej ligi, to pewnie bym się poważnie zastanawiał. Ale w Anglii naprawdę każdy może wygrać z każdym. Teraz jesteśmy na fali, zremisowaliśmy na wyjeździe z Manchesterem United, pokonaliśmy Liverpool. Trzeba tę formę utrzymać.

Terminarz jakby ułożony pod pana: Liverpool u siebie, za tydzień Arsenal na wyjeździe, a później Burnley, do którego miał pan trafić latem, ale w ostatniej chwili transfer nie wyszedł.

Arsenal w Londynie to będzie bardzo trudny mecz i teraz cała nasza uwaga jest skupiona na tym spotkaniu. Nie myślę o tym, co będzie, szczerze wierzę, że się utrzymamy. Wszystkie moje zimowe transfery zawsze były do klubów zagrożonych spadkiem. Tak było w Jagiellonii, tak było w Sivasporze, tak też było w Rennes. I za każdym razem udawało się utrzymać, a później kolejny sezon był już znacznie lepszy. Bardzo liczę, że podobnie będzie i tym razem.

Nie podpisał pan kontraktu tylko na grę w Premier League, jak rozumiem?

Nie ma w nim żadnych tego typu obostrzeń i klauzul. Umowa dalej obowiązuje przy spadku. Ale wierzę, że tak się nie stanie. Proszę spojrzeć, jaka ta liga jest wymagająca, ile w niej się dzieje. Liverpool na początku sezonu był rewelacją, wygrywał ze wszystkimi, jako jedyny dotrzymywał kroku Chelsea.Teraz są w kryzysie, nie potrafią zwyciężyć od kilku meczów. Do końca sezonu zostało jeszcze 14 spotkań. Będzie się jeszcze wiele działo.

Był pan blisko asysty w debiucie. Takie podanie jak to do Abela Hernandeza, po którym znalazł się sam na sam z Simonem Mignoletem, Robert Lewandowski w reprezentacji wykorzystałby z zamkniętymi oczami...

No, ja też bym wykorzystał... Abel niestety nie wykorzystał okazji. Szkoda, ale idziemy dalej.

Premier League okazała się tak szybka i tak twarda, jak pan sobie wyobrażał?

Na pewno gra się tu bardzo szybko, szybciej niż we Francji. I jest mnóstwo walki fizycznej. Ale muszę przyznać, że Liverpool mnie trochę rozczarował. To nie jest zespół jak PSG czy Monaco, które niemal nie oddają piłki rywalom, rozgrywają dokładnie, a przeciwnik tylko biega. Nie, Liverpool zagrał jak typowa wyspiarska drużyna: walka, dużo długich i dalekich podań. Oczywiście musiałem bardzo pracować w obronie, ale wiedziałem o tym już przed transferem i byłem na to gotowy.

Adam Nawałka chwalił pana za postęp w grze defensywnej.

Zrobiłem ostatnimi laty duży postęp, jeśli chodzi o grę w obronie, to prawda. Ale wciąż jestem piłkarzem nastawionym ofensywnie. Dobrze czytam grę, wiem, kiedy można się nie cofnąć, zostać z przodu, umiem przewidzieć, kiedy obrońca potrzebuje wsparcia, a kiedy mogę się nastawić na kontrę, i dzięki temu zyskuję miejsce. Czasem ryzykuję na boisku. Ale tak trzeba, by mieć siłę na akcje ofensywne. Nie ma takiego, który będzie biegał od pola karnego do pola karnego i miał siły, by szarpać z przodu.

Nie bał się pan ponownie lecieć do Anglii chwilę przed północą i zamknięciem okna? Nie obawiał się pan, że znów z transferu będą nici?

Teraz wyglądało to trochę inaczej. Negocjowaliśmy od poniedziałku, kluby dogadały się we wtorek o 17, więc o 18.30 byłem już na lotnisku. W Anglii wylądowałem około 20. Były przygody, bo moi agenci od wizerunku nie byli zgłoszeni w dokumentach z pasażerami prywatnego samolotu, którym poleciałem do Anglii. Przez godzinę byli kontrolowani i straciliśmy trochę czasu. Nieco się bałem, że znów coś się nie uda i będę na tym rynku spalony. Anglicy by pomyśleli, że jestem niepoważny i mam niepoważnych doradców, więc nie ma co z nami siadać do rozmów. Na szczęście tym razem wszystko odbyło się bez przeszkód.

Francuzi z Rennes tym razem zachowali się w porządku? Latem miał pan do nich mnóstwo pretensji.

Tak, ale to bardzo dobrze, że latem się nie udało z tym Burnley. Rennes dostało za mnie więcej, niż miało dostać wtedy, ja podpisałem lepszą umowę, a jeszcze mogłem przez pół roku pomóc Rennes na boisku. I z tego się w sumie najbardziej cieszę. Rozstaliśmy się, nie paląc mostów. Wtedy obie strony popełniły błędy – ja też, bo powiedziałem trochę za dużo. Ale koniec końców rozstaliśmy się w wielkiej przyjaźni. To było dla mnie ważne, bo to dzięki Rennes jestem w Anglii, to będąc zawodnikiem tego klubu, zacząłem regularnie dostawać szanse w reprezentacji, to tam moja kariera weszła na dobre tory. Jasne, kilka lat zmarnowałem, sam sobie zadaję pytanie, gdzie bym dziś był, gdyby od początku moja kariera była dobrze prowadzona. W czerwcu kończę 29 lat. Ale w Anglii nie patrzą na wiek, mam tu przed sobą kilka lat gry na najwyższym poziomie. —rozmawiał Piotr Żelazny

Piłka nożna
Omar Marmoush. Egipcjanin, który rzucił wyzwanie Harry'emu Kane'owi
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Piłka nożna
Derby dla Barcelony. Trzy gole w pół godziny, a później emocje opadły
Piłka nożna
Kto chce grać z Rosjanami w piłkę?
Piłka nożna
Jerzy Piekarzewski. Tu zawsze brakuje 99 groszy do złotówki
Materiał Promocyjny
Strategia T-Mobile Polska zakładająca budowę sieci o najlepszej jakości przynosi efekty
Piłka nożna
Stefan Szczepłek: Trzeba dbać o pamięć Kazimierza Deyny, ale nikt nie chce pomóc