Podczas przerwy na mecze reprezentacji najwięcej działo się w najmniejszej Niecieczy. Trener Czesław Michniewicz miał tak dobre rezultaty, że aż go zwolniono.
Zmiany szkoleniowców w trakcie przerwy na kadrę niestety wpisują się na stałe w krajobraz ligi. Jednak zwalnianie trenera, który z zespołem – kandydatem do spadku walczył o czołową ósemkę, który poprowadził klub z małopolskiej wsi do pozycji lidera ekstraklasy, który w momencie wręczenia mu wypowiedzenia zostawiał Termalicę na siódmej pozycji (w poprzednim sezonie klub skończył sezon na 13. miejscu), jest nieporozumieniem.
Owszem, wiosną zespół z Niecieczy przechodził kryzys. Od kiedy wznowiono rozgrywki po przerwie zimowej, Termalica nie wygrała meczu – trzy punkty zdobyła, remisując z Lechią, Legią oraz Ruchem Chorzów. Zimę spędziła na czwartym miejscu i wydawało się, że może nawet walczyć o puchary. Wiosna przyniosła weryfikację tych planów i zmartwieniem stało się raczej zapewnienie sobie przed podziałem punktów miejsca w czołowej ósemce.
Przypomnieć jednak warto, że mówimy o drużynie, w której występują raczej nie pierwszoplanowe postaci ligi (i nikt nie typował, że klub z Niecieczy stać na więcej niż walkę o utrzymanie).
Co więcej, wygląda też na to, że Termalica nie miała planu B, a rozstanie z Michniewiczem nie było przemyślane. Do dziś bowiem nie ogłoszono nazwiska następcy (chociaż w mediach pisano o Mariuszu Rumaku), a w wyjazdowym meczu z Jagiellonią – liderem z Białegostoku – na ławce usiądzie Marcin Węglewski, dotychczasowy asystent szkoleniowca, debiutujący w roli pierwszego trenera w ekstraklasie. Wiadomo też, że ten 38-latek, który był asystentem Michniewicza i w Podbeskidziu, i w Pogoni Szczecin, poprowadzi zespół także w następnej kolejce – przeciwko Wiśle Kraków.