Manchester City wydał już latem równowartość ponad 200 mln euro, większość na piłkarzy z defensywy. Jak wyliczył jeden ze szwedzkich instytutów badawczych, 47 krajów przeznacza co roku mniej na obronę swoich granic. W tym gronie są m.in. Jamajka, Ghana, Bośnia i Hercegowina oraz Afganistan. Trudno o lepsze porównanie, by zobrazować, jak wielkim biznesem oderwanym od rzeczywistości stał się futbol.
– Chciałbym płacić mniej, ale to rynek dyktuje ceny – broni polityki transferowej City Pep Guardiola. – Przez ostatnich sześć, siedem lat nikt w klubie nie myślał o inwestowaniu w obrońców i cała czwórka (Aleksandar Kolarov, Pablo Zabaleta, Gael Clichy, Bacary Sagna – red.) była już po trzydziestce.