"Sport": Jak zapamięta pan swój setny mecz w narodowych barwach?
Kamil Glik: Odpowiem tak: w swoim trzecim występie w finałach mistrzostw świata nie straciłem bramki. To dla mnie taki mały bonus, mała satysfakcja. Co do setki gier w kadrze, to wiadomo, kawał czasu. Jak kiedyś zakończę karierę, na pewno będzie co wspominać. Ale w trakcie meczu nie myśli się o takich rzeczach. Przed spotkaniem z Meksykiem też w ogóle o tym nie myślałem. Oczywiście tyle lat gry w narodowych barwach to coś szczególnego, były po drodze wzloty i upadki, mecze dobre i bardzo dobre, ale i gorsze, co jest normalne. To na pewno fajny jubileusz, ale mógł być jeszcze lepszy.
Jak ocenia pan mecz z Meksykiem?
Skończyło się na 0:0 i trochę szkoda, bo można było pokusić się o coś więcej. Na nieszczęście nie strzeliliśmy karnego, ale absolutnie to nie jest wina Roberta. Wszyscy jedziemy na jednym wózku, jesteśmy jedną drużyną i w sobotę przed nami kolejne spotkanie.
Czytaj więcej
- Widzę, że macie rozwiązanie każdego problemu. Pokażcie mi skład bardziej ofensywny od tego wczorajszego - rzucił Czesław Michniewicz do dziennikarzy po środowym treningu.