Spotkanie z Putinem może być rozumiane jako element politycznej gry, skoro prezydent USA Joe Biden kilka tygodni temu witał się z prowadzącym krwawą wojnę w Jemenie saudyjskim księciem Mohammedem bin Salmanem, a Arabia Saudyjska to wróg Kataru.
Katarską racją stanu zawsze było unikanie konfliktów. „Nie walczyć z nikim, być potrzebnym wszystkim” – to dewiza Kataru. Dziś Dauha, bogata ropą naftową oraz gazem ziemnym, którego jest największym eksporterem na świecie, staje się jedną z ważniejszych stolic globu – zwłaszcza w świetle kryzysu energetycznego wywołanego wojną w Ukrainie. a Katarczycy jeszcze niedawno byli na międzynarodowej arenie petentem, a teraz to oni są gospodarzami mundialu i nadają kierunek narracji. Mistrzostwa świata miały sprzyjać westernizacji gazowego emiratu, a dowodem tego ma być m.in. fakt, że pracy zagranicznych ekip telewizyjnych podczas mundialu towarzyszyć będzie jedynie „miękka cenzura”.
Dziennikarze muszą podpisać się pod przepisami, które zabraniają filmowania w określonych miejscach, m.in. w domach, siedzibach prywatnych firm, budynkach rządowych oraz religijnych, co jest odczytywane jako próba uniemożliwiania przedstawicielom mediów pokazywania warunków, w jakich żyją w Katarze zagraniczni pracownicy.
Ile osób zginęło?
Zgromadzenie Ogólne Organizacji Narodów Zjednoczonych (ONZ) przyjęło kilka miesięcy temu rezolucję, w której pozytywnie odnosi się do organizacji mundialu, postrzegając to jako okazję do promocji pokoju, równości płci oraz praw człowieka w Katarze, ale wcale nie zmniejszyło to zapału tych, którzy nawołują do bojkotu największej – obok letnich igrzysk – sportowej imprezy świata.
„Ten mundial nie ma sensu. Spójrzmy na horror ludzi, którzy budowali stadiony. Ile tysięcy tam zginęło? Dlaczego nikogo to nie obchodzi? Wszystko po to, by dać nam przez miesiąc zabawę” – pisze były francuski gwiazdor futbolu Eric Cantona i zapowiada, że na przełomie listopada oraz grudnia nie obejrzy żadnego meczu, bo woli wrócić do serialu o poruczniku Columbo.
Pierwszy buntownik świata futbolu płynie z nurtem, który zalewa Francję. Władze największych miast – Paryża, Lyonu, Lille, Marsylii, Tuluzy – zapowiedziały, że nie zorganizują stref kibica, a były prezydent Francois Hollande, który jeszcze kilka lat temu przekonywał o wiarygodności Katarczyków, deklaruje, że na miejscu Emmanuela Macrona zbojkotowałby ceremonię otwarcia imprezy.