„Nie możemy zastanawiać się, czy korekta stawek wynagrodzeń dla zawodników nastąpi, tylko w jakim wymiarze będzie ona miała miejsce" – przyznał Wojciech Stępniewski, prezes PGE Ekstraligi, w specjalnym liście do żużlowców.
Zawodnicy mają dwa źródła dochodów. Pierwsze to pieniądze z klubu, najpierw na przygotowanie do sezonu, a później za zdobyte punkty. Najwyższa stawka za punkt to 5 tys. zł i przynajmniej dla najlepszych byłaby niesatysfakcjonująca, gdyby nie drugie źródło – pieniądze od sponsorów. Tu już ograniczeń nie ma. Kłopot w tym, że z powodu koronawirusa oba źródła zdają się wyczerpywać.
Puste kasy
Do całkowitego wyschnięcia jeszcze daleko, przynajmniej dopóki wciąż można mieć nadzieję, że sezon żużlowy jednak ruszy. Ekstraliga miała zainaugurować rozgrywki za dwa tygodnie. Na razie odwołano tylko mecze kwietniowe, ale nikt się nie łudzi, że motocykle zawarczą na początku maja. Z różnych miejsc coraz głośniej dochodzą za to sygnały nadciągającego kryzysu.
Gdy 20 marca premier Mateusz Morawiecki ogłaszał wprowadzenie stanu epidemii, sponsora tytularnego straciła Stal Gorzów. Agencja zajmująca się pośrednictwem na rynku pracy całkowicie stanęła po decyzji o zamknięciu granic.