Doping w środku nocy

Dają motywację, „powera" i poczucie wspólnoty. Pomagają w biciu rekordów życiowych, a czasem weryfikują stare przyjaźnie. Grupy biegowe potrafią jednoczyć silniej niż niektóre rodziny.

Publikacja: 27.03.2014 01:39

W Warszawie spotykają się na Stadionie Narodowym, w Krakowie przy Smoku Wawelskim. W dawnej stolicy pół godziny wcześniej niż w obecnej. Wiadomo, tutaj wciąż kończy się pracę nieco wcześniej, nawet w Zabierzowie, odpowiedniku stołecznej „Mokotowskiej Dzielnicy Biznesowej" na Służewcu Przemysłowym.

Pobiec na 5:45

Night Runners, czyli Nocni Biegacze, nie przemierzają kilometrów po północy, ale treningi kończą często tuż przed nią. Zwłaszcza jeśli po biegu idzie się na kawę (bezkofeinową), sok albo na wegańskiego hamburgera, jak „runnersi" z Warszawy, którym kilka razy zdarzyło się wylądować w „Krowie" na Hożej, czyli restauracji Krowarzywa (po 10 kilometrach biegu węglowodany się należą, więc można wodę z miętą przekąsić ciecioreksem, burgerem z cieciorki).

Ola Mądzik, która prowadzi wtorkową grupę Night Runnersów na 5:45 (czyli 5 minut 46 sekund na kilometr, średnią, bo jest jeszcze 5:00, ale też 6:00), może sobie pozwolić na przekąskę wieczorem, bo od kiedy biega w maratonach, je co trzy godziny, od pięciu do sześciu małych posiłków dziennie.

Bez wieczornej karkówki

Grupa 32-letniej Oli jest najliczniejsza. W niektóre dni przychodzi nawet 16–18 osób, cztery razy więcej niż w hardcore'owej „szóstce", w której biegają zaawansowani zawodnicy. Night Runners to niejedyna grupa biegowa Oli. Należy jeszcze do zrzeszającego blisko 80 osób teamu pracowniczego Playa i grupy biegowej, która zawiązała się na Golden Line i skupia biegaczy z całej Polski. Z każdą biega innego dnia, a że w ciągu najbliższych dwóch lat zamierza zdobyć Koronę Maratonów, czyli przebiec sześć najważniejszych tego typu imprez na świecie, i tak biega codziennie.

– W grupie biega się lepiej, zwłaszcza kiedy masz gorszy dzień, brakuje endorfin i nie masz motywacji do wyjścia z domu. Ale wychodzisz, bo przed ludźmi z drużyny jest ci wstyd, i po chwili okazuje się, że wcale nie jest tak ciężko – tłumaczy Ola, na co dzień pracowniczka działu billingów w Playu.

Tomek, 37-letni biegacz z Ursynowa, dodaje, że grupa pomaga też w chwilach pozabiegowych, takich jak kontuzje.

– Tylko drugi miłośnik biegania jest w stanie zrozumieć frustrację związaną z siedzeniem w domu, ten głód zmęczenia, endorfin i biegania. Czasem wystarcza zadzwonić lub napisać na komunikatorze do kolegi z teamu, który powie, że wie, o co chodzi – mówi Tomek. A Ola dodaje, że aby wytrzymać bez biegania, potrzeba wyjątkowej cierpliwości i pokory. Nie każdy potrafi zrozumieć biegacza, który z braku endorfin zachowuje się trochę jak narkoman na głodzie. Może dlatego mówi się, że bieganie weryfikuje niektóre znajomości.

– I to nie tylko dlatego, że nagle bliżej nam do ludzi, których interesują trasy biegowe, buty i miejsca w maratonie. Niebiegający znajomi inaczej spędzają czas, nie rozumieją, że nie mogę sobie pozwolić na nocne Polaków rozmowy przy nalewce albo wieczorny wypad do winiarni. I że karkówka o godz. 22 zrujnuje mi organizm co najmniej na dwa dni – tłumaczy Tomek.

Ale Ola może liczyć na wsparcie nawet niebiegających znajomych. Ostatnio, kiedy biegła pierwszy z sześciu maratonów, w Tokio, paczka z liceum dopingowała ją całą noc. Bieg zaczął się o godz. 2 w nocy czasu polskiego, a mąż koleżanki do 6 czekał, aż na stronie internetowej pojawi się wynik Oli. Pierwsze polskie gratulacje na Facebooku czytała krótko po dobiegnięciu do mety.

Treningi: ?powrót po latach

Ola ma pewność, że będą ją wspierać także w marcu, podczas maratonu w Paryżu, a potem 28 września w Berlinie i później w Nowym Jorku lub w Chicago (w zależności od tego, czy wylosują ją do biegu w Wielkim Jabłku). Tak jak koledzy z trzech grup biegowych. To przecież dzięki kolegom z pracy dwa lata temu dołączyła do teamu w Playu i wbiegła na ścieżkę pierwszy raz od dziesięciu lat.

Kiedyś trenowała biegi, ale krótkie, to nie to samo. No i po latach pracy przed komputerem nie tak łatwo było na nowo przystosować się do wysiłku. Ale się opłacało. Sport wynagradza ją endorfinami, innym napięciem mięśni, sylwetką, o jakiej można tylko pomarzyć.

A za dwa lata czeka ją kolejna satysfakcja. Certyfikat Korony Maratonów to duma każdego biegacza. Swoją drogę opisuje na blogu poranamajora.blogspot.co.uk. I z dnia na dzień ma coraz więcej wyświetleń.

W Warszawie spotykają się na Stadionie Narodowym, w Krakowie przy Smoku Wawelskim. W dawnej stolicy pół godziny wcześniej niż w obecnej. Wiadomo, tutaj wciąż kończy się pracę nieco wcześniej, nawet w Zabierzowie, odpowiedniku stołecznej „Mokotowskiej Dzielnicy Biznesowej" na Służewcu Przemysłowym.

Pobiec na 5:45

Pozostało 94% artykułu
Lekkoatletyka
Diamentowa Liga. Armand Duplantis i Jakob Ingebrigtsen wrócą do Polski po pierścień
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką
Lekkoatletyka
Sebastian Chmara prezesem PZLA. Nie miał konkurencji
Lekkoatletyka
Medal po latach. Polacy trzecią drużyną Europy w Gateshead
Lekkoatletyka
Ile kosztuje sprzęt do biegania? Jak i gdzie trenować? Odpowiedzi w Zakopanem
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Lekkoatletyka
Rebecca Cheptegei nie żyje. Olimpijka została podpalona żywcem
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska