Swoboda przyleciała do Glasgow z drugim czasem sezonu, ale wielu właśnie w niej widziało faworytkę. Nieprzypadkowo przed eliminacjami to głównie Polkę oglądaliśmy na zakulisowych ujęciach z hali rozgrzewkowej. 26-latka już rano pokonała 60 metrów w czasie 7.02, a kilka godzin później w półfinale poprawiła własny rekord Polski (6.98). - To klasa sama w sobie i widać, że opanowała także mentalną grę - napisał czterokrotny mistrz olimpijski Michael Johnson.
Stanęła do biegu skoncentrowana, jakby wyciszona. Nie było łatwo, bo tuż przed startem — dogrzewając staw skokowy — kontuzji doznała Aleia Hobbs. Może to nieco wytrąciło Polkę z równowagi, choć z bloków wystrzeliła niczym z katapulty. Biegła z Alfred ramię w ramię, walczyła do ostatniego metra. Zdobyła srebro, do mistrzostwa świata zabrakło jej dwóch setnych sekundy.
Czytaj więcej
Christian Coleman, który był jeszcze niedawno zawieszony za łamanie przepisów antydopingowych, po...
- Chyba za bardzo się spięłam — mówiła Swoboda za metą przed kamerą TVP Sport, a w jej oczach stały łzy. Tłumaczyła, że urodziły je przede wszystkim emocje oraz szczęście, choć niewykluczone, że wymieszane także z niedosytem, skoro czas osiągnięty w półfinale był lepszy od tego z decydującego biegu (7.00). Złoto było w zasięgu jej możliwości. Zdobywając srebro została jednocześnie pierwszą Polką w dziejach tej konkurencji, która sięgnęła podium halowych mistrzostw świata.