Nieposłuszne pałeczki

Artur Noga był piąty na 110 metrów przez płotki, a stadion olimpijski zadrżał w czwartek trzy razy. Gdy Jeremy Wariner przegrał bieg na 400 metrów i w półfinałach sztafet 4 x 100 metrów Amerykanie i Amerykanki gubili pałeczki na ostatniej zmianie

Publikacja: 22.08.2008 02:14

Nieposłuszne pałeczki

Foto: AP

Dziewięćdziesiąt tysięcy widzów robi codziennie w Ptasim Gnieździe piekielny hałas, ale bardziej pamiętana będzie ta chwila ciszy. Płotki do biegu na 110 m już rozstawiono, sprinterzy przyklęknęli w blokach.

Do ostatniego wieczornego finału zostało może pół minuty, a na stadionie ciągle można było usłyszeć tylko pojedyncze głosy. Ktoś z dalekiego sektora zaczął intonować: „Liu Xiang, Liu Xiang”, ale tłum tego nie podchwycił. Chińskie żale zostały na boku, finalistom należy się szacunek.

Artur Noga stanął na czwartym torze, obok Amerykanina Dawida Payne’a. Potem kamera zajrzała w oczy faworytom. Dayron Robles poprawił okulary, w których wygląda jak szkolny prymus, David Oliver napiął mięśnie, żeby zrobiły jeszcze większe wrażenie. Gdy ruszyli, liczył się już tylko Robles, Kubańczyk jako jedyny przybiegł na metę, zanim zegar odliczył 13 sekund. Za nim wpadł Payne, jedną setną sekundy przed Oliverem.

Artur Noga jeszcze na siódmym płotku był trzeci, potem rywale zaczęli uciekać. Polak przykląkł za metą niezadowolony z siebie, 13,34 to wynik o dwie setne gorszy od jego rekordu życiowego. – Nie czułem się najlepiej, na rozgrzewce uderzyłem w płotek. Pojechałem kilka metrów po bieżni, mocno się poobijałem. Bałem się potem spojrzeć na trenera. W samym biegu zaczepiałem o przeszkody, szkoda, bo chciałem walczyć o brąz – mówił Noga za metą. Gdy ochłonie, doceni to, co osiągnął. Polaka w finale olimpijskiego biegu przez wysokie płotki nie było od 28 lat.

Nie czułem się najlepiej, na rozgrzewce uderzyłem w płotek. Pojechałem kilka metrów po bieżni, mocno się poobijałem - Artur Noga

Przyszłość należy do takich jak on, Tomasz Majewski, Piotr Małachowski. Zadziornych, ambitnych, obracających problemy w żart. Inaczej chyba nie można, gdy ma się za sobą związek, którego wiceprezes do spraw szkolenia zasypia pijany na trawniku w wiosce, z akredytacją na szyi, i trzeba go w nagłym trybie odsyłać do kraju.

Lista amerykańskich nieszczęść na stadionie olimpijskim niedługo stanie się dłuższa niż ta, na której spisywane są złote medale. Reprezentację USA wyprzedza już nie tylko Jamajka, ale i Rosja, i na pewno nie zmienią tego sztafety 4 x 100 metrów. Odpadły w eliminacjach, a widzowie w ciągu pół godziny obejrzeli dwa razy ten sam film.

Ćwiczenie zmian to nigdy nie było ulubione zajęcie amerykańskich sprinterów, atmosfera oblężonej twierdzy po wcześniejszych niepowodzeniach też nie pomagała. Darvis Patton wyciągnął rękę w stronę ruszającego na ostatnie 100 metrów Tysona Gaya, mistrz świata zerwał się do przodu, ale pałeczka została na bieżni. Do mety tego biegu dotarły tylko cztery sztafety, problemy z chwytaniem mieli również Nigeryjczycy, RPA i Polak Łukasz Chyła.

To, co stało się niedługo później, wytłumaczyć jeszcze trudniej. Gay ruszał na ostatnią prostą w tłoku, a Lauryn Williams sama. Torri Edwards biegła na trzeciej zmianie z dużą przewagą nad rywalkami, była pewna, że jej koleżanka złapała pałeczkę. Po upadku spojrzały sobie w oczy bez przyjaźni, Williams schyliła się, podniosła nowy symbol amerykańskiego pecha i ruszyła do mety, ale to niczego już nie mogło zmienić. Amerykanki odpadły tak jak cztery lata temu w Atenach, tylko wówczas nie spotkały się dłonie Williams i Marion Jones.

W kobiecych sztafetach bałagan był jeszcze większy niż w męskich. Francja oraz Trynidad i Tobago nie dokończyły biegu, oprócz Amerykanek zdyskwalifikowano Ukrainki i Włoszki. Dzięki temu będą w finale Polki, które w swoim biegu były piąte, ale do finału awansowały z siódmym czasem.

Swoje biegi eliminacyjne wśród kobiet i mężczyzn wygrała oczywiście Jamajka, obywając się tym razem bez pomocy Usaina Bolta. Podwójny mistrz i rekordzista pojawił się jednak na stadionie. Odebrał złoto za 200 m, a po zejściu z podium czekało na niego jeszcze „Happy Birthday” puszczone z głośników.

Hymn Jamajki niedługo powinien zostać ogłoszony oficjalnym hymnem lekkoatletycznych igrzysk. Złoto za 200 metrów kobiet też jedzie na Karaiby, a największym osiągnięciem reszty świata było niedopuszczenie by znów, tak jak na 100 metrów, całe podium było jamajskie. Między Veronicę Campbell-Brown – obroniła tytuł z Aten – a Kerron Stewart zdołała się wepchnąć Allyson Felix.

Są jednak konkurencje, w których czas zatrzymał się w erze amerykańskiej dominacji. W biegu na 400 metrów biegacze z USA wzięli wszystko, tyle że nie w takiej kolejności, jak się spodziewano. Jeremy Wariner wspominał coś o biciu rekordu Michaela Johnsona, ale na szczęście dla siebie na tyle cicho, że być może obędzie się bez złośliwości pod adresem ustępującego mistrza.

Przykro było na niego patrzeć na finiszu. Kilka metrów z przodu biegł LaShawn Merritt, Wariner słabł z każdym krokiem i niewiele brakowało, by przegrał z innym cierpiętnikiem, Davidem Neville’em. Brązowy medalista potknął się, robiąc wypad na finiszu, i za metę przejechał na brzuchu. Leżał tak przez dłuższą chwilę, ktoś pochylił się nad nim zaniepokojony, ale Neville dał znać, że wstanie o własnych siłach. Jeśli ktoś teraz potrzebuje pomocy, to raczej Wariner.

Dziewięćdziesiąt tysięcy widzów robi codziennie w Ptasim Gnieździe piekielny hałas, ale bardziej pamiętana będzie ta chwila ciszy. Płotki do biegu na 110 m już rozstawiono, sprinterzy przyklęknęli w blokach.

Do ostatniego wieczornego finału zostało może pół minuty, a na stadionie ciągle można było usłyszeć tylko pojedyncze głosy. Ktoś z dalekiego sektora zaczął intonować: „Liu Xiang, Liu Xiang”, ale tłum tego nie podchwycił. Chińskie żale zostały na boku, finalistom należy się szacunek.

Pozostało 90% artykułu
Lekkoatletyka
Sebastian Chmara prezesem PZLA. Nie miał konkurencji
Lekkoatletyka
Medal po latach. Polacy trzecią drużyną Europy w Gateshead
Lekkoatletyka
Ile kosztuje sprzęt do biegania? Jak i gdzie trenować? Odpowiedzi w Zakopanem
Lekkoatletyka
Rebecca Cheptegei nie żyje. Olimpijka została podpalona żywcem
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Lekkoatletyka
Armand Duplantis kontra Karsten Warholm. Pojedynek, jakiego nie było
Materiał Promocyjny
Fundusze Europejskie stawiają na transport intermodalny