Biorąc pod uwagę sytuację na kilka tygodni przed startem, udało się w tym sensie, że bieg się odbył. Ale jeszcze dobę wcześniej zadzwonił do mnie oficer z Biura Ochrony Rządu z informacją, że w czasie biegu w Teatrze Wielkim odbywać się będzie koncert z okazji 50-lecia Telewizji Polskiej z udziałem prezydenta i premiera. Trasa maratonu przecinała się z trasą dojazdu. Więc oficer powiedział: zmienimy trasę. I jej część przebiegała Krakowskim Przedmieściem, co nawet na dobre nam wyszło. Problem miał chyba tylko wspomniany dyrektor Zarządu Dróg Miejskich, którego zresztą, jako pierwszego, zwolnił Lech Kaczyński, kiedy został prezydentem stolicy. Ale raczej nie z powodu maratonu. Podczas biegu lał deszcz i wiał wiatr. Warunki były koszmarne. Bieg ukończyło 307 osób. Ostatnia już w ciemnościach. Wojciech Kozak stał koło mnie, widział to wszystko, patrzył na latające w powietrzu papiery i tacki, zadał więc pytanie: kto to posprząta. A my o tym nie pomyśleliśmy. Na szczęście część wywiał wiatr, a resztę wyzbieraliśmy sami. Siły przyrody w służbie człowieka.
Nie załamało was to wszystko?
Wprost przeciwnie. Wiedzieliśmy, że będziemy organizować następne maratony. Założyliśmy Fundację „Maraton Warszawski", mieliśmy rok, a nie kilka tygodni na przygotowania, a mimo to bieg w roku 2003 nam się nie udał. Potem było już coraz lepiej. Przed tegorocznym maratonem nie miałem bezsennych nocy. Mieliśmy komfort związany z doświadczeniem i stabilnością finansową.
To zależy od sponsorów czy wpisowego zawodników?
Jednego i drugiego. Oprócz sponsora tytularnego – PZU – mamy czterech sponsorów: Adidasa, Powerade, Renault i T-Mobile. Także dwunastu partnerów i dziesięciu patronów medialnych. Wpisowe wynosiło 100 zł, czyli 25 euro. We wrześniu 150 a w ostatniej chwili 200 zł. Cudzoziemcy płacą po 60 euro. Nie może być mniejsze, bo trzeba opłacić pracę ludzi. Zresztą my organizujemy rocznie dziesięć różnych biegów. W mojej fundacji pracuje przez cały rok siedem osób i ja. To jest profesjonalny zespół. Nie wynajmujemy agencji, żeby nas wyręczała. Robimy to tylko wtedy, kiedy coś przekracza nasze możliwości. Wszystko kosztuje, z wolontariuszami włącznie. Oni wprawdzie nie biorą za swoją pracę pieniędzy, ale trzeba ich ubrać i dać zjeść. Dziś budżet maratonu przekroczył nieco 3 mln złotych. Około 30 procent to wpisowe od biegaczy, 50 procent pochodzi od sponsorów, a pozostałe kilkaset tysięcy to dotacje z miasta, Ministerstwa Sportu oraz wpływy z działalności gospodarczej fundacji. Nawet przy najlepszej woli wielu ludzi i instytucji zorganizowanie biegu dla dziesięciu tysięcy ludzi musi kosztować. Dzięki temu, że mamy status imprezy o szczególnym znaczeniu, przyznany przez Ministerstwo Sportu i Turystyki, nie musimy płacić za wynajęcie Stadionu Narodowego.