W atmosferze pełnej powstańczych wspomnień, przy zniczach i pieśniach patriotycznych, w rocznicowych koszulkach, z symbolicznymi opaskami na ramieniu i biało-czerwonymi flagami w rękach biegacze z całej Polski oddali hołd bohaterom zrywu z sierpnia 1944 roku.
W Warszawie biegano na 5 i 10 km, a także po schodach, na dziewiąte piętro wieżowca Polskiej Akcyjnej Spółki Telefonicznej przy ul. Zielnej. – To był mój pierwszy bieg po schodach, było ciężko, a od siódmego piętra już szłam – dzieliła się wrażeniami Gemma Aranda, Filipinka mieszkająca w Polsce, która postanowiła dołączyć do uczestników powstańczego biegu. – Bardzo lubię polską kulturę i historię. Także dzięki bieganiu staram się ją poznawać – mówiła biegaczka, która wystartowała również w wieczornym, 5-kilometrowym biegu prowadzącym ulicami śródmieścia stolicy, śladami walk powstańczych.
Bieg, który poprzedziło wspólne odśpiewanie „Roty", wygrał Kamil Jastrzębski. Linię mety mijał przy głośnym dopingu kibiców, z wynikiem 14:27. – Jestem zadowolony z czasu, ale przede wszystkim z tego, że mogłem oddać cześć powstańcom – mówił zawodnik SKB Kraśnik, któremu najwięcej kłopotów sprawiły końcowy podbieg i nawrotka przy Moście Gdańskim.
Także dla zwyciężczyni rywalizacji kobiet, Ewy Jagielskiej, czas nie był najważniejszy. – Dzisiejszy wynik jest daleki od moich możliwości. Jednak dla mnie najważniejsze jest to, że właśnie w taki sposób, na biegowo, mogłam uczcić pamięć o powstaniu – mówiła na mecie wielokrotna medalistka mistrzostw Polski w biegach ulicznych (jej czas – na mecie – 16:52).
Uczestnicy najdłuższego z powstańczych biegów mieli dodatkową motywację, by podkręcić tempo. Uciekali przed deszczem. Suchą nogą bieg kończyli tylko zawodnicy ze ścisłej czołówki. – Wyliczyłam sobie czas od błysku do grzmotu i mi wyszło, że zdążę, chociaż biegło mi się ciężko – opowiadała na mecie zwyciężczyni, mistrzyni Polski w maratonie z 2017 r. Dominika Stelmach.