W rywalizacji do trzech zwycięstw Olympiakos prowadzi 2-0 i w przypadku wygranej w Gdyni zapewni sobie drugi z rzędu udział w turnieju Final Four (Paryż, 7 – 9 maja). Z pozostałych ćwierćfinalistów w podobnej sytuacji są koszykarze CSKA Moskwa, którzy dwukrotnie pokonali u siebie z Caja Laboral i teraz grają w Vitorii. W pozostałych parach (Real Madryt – Barcelona i Partizan Belgrad – Maccabi Tel Awiw) jest remis 1-1 i rywalizacja potrwa co najmniej do czwartku.
Awans Asseco Prokomu do ósemki najlepszych zespołów Euroligi to wielkie święto polskiej klubowej koszykówki. Nie tylko ze względów historycznych (nigdy wcześniej nasz zespół nie grał na tak wysokim szczeblu), ale także dlatego, że w ćwierćfinałowych pojedynkach z finansowym i sportowym mocarzem w jego hali koszykarze z Gdyni pokazali, że niestraszny im żaden przeciwnik.
Kopciuszek z Gdyni przegrał 79:83 i 73:90, ale w pierwszym meczu był bliski sprawienia sensacji, gdy w ostatnich sekundach przegrywał tylko 2 punktami i miał akcję na wyrównanie, a w drugim potrafił w dziesięć minut odrobić 17-punktową stratę i znów mocno postraszył rywali.
Czy dzisiaj drużyna trenera Tomasa Pacesasa będzie w stanie wygrać? W tym sezonie przegrywały już w Gdyni tak silne zespoły, jak Real Madryt, CSKA Moskwa czy BC Chimki. Klasę Prokomu dostrzega trener Olympiakosu Panagiotis Giannakis: „W pierwszych meczach nasz rywal udowodnił, że absolutnie zasłużył na grę w ćwierćfinale. Prowadzimy 2-0, ale to nie koniec walki o Final Four. Naszym celem jest skończyć tę rywalizację jak najszybciej, ale by zwyciężyć w Gdyni, musimy zagrać jeszcze lepiej niż w Pireusie”.
Olympiakos ma szerszy skład i dwóch gwiazdorów prezentujących ostatnio znakomitą formę. Prowadzący w klasyfikacji strzelców całej Euroligi Linas Kleiza w obydwu meczach w Asseco zdobywał po 26 punktów, był nie do zatrzymania. Milos Teodosić, lider klasyfikacji podających w play-off, w drugim meczu miał aż 12 asyst, co jest jego rekordem.