Zespół z Florydy nie przegrał w tej serii żadnego spotkania, co w play-off zdarzyło mu się dopiero drugi raz, a pierwszy od czasu, gdy w tej fazie gra się do czterech zwycięstw.
Marcin Gortat w poniedziałkowym meczu grał prawie 25 minut, gdyż, jak w każdym spotkaniu z Bobcats, kłopoty z faulami miał Dwight Howard (6 pkt, 13 zb.). Polak dobrze go zastępował – zdobył dla Orlando 6 punktów (3/5 z gry), miał sześć zbiórek i asystę.
– Gdyby ktoś powiedział mi, że w tej serii Howard będzie grał średnio mniej niż 30 minut i wygramy wszystkie cztery mecze, uznałbym to za niemożliwe – mówił po meczu trener Magic Stan Van Gundy.
Okazało się jednak, że można wygrywać mecze bez największego gwiazdora zespołu i najlepszego obrońcy ligi. Magic pokazali, że dysponują mocnym, wyrównanym składem, że potrafią znaleźć drogę do wygranej, mimo wyrachowanej taktyki rywali ograniczającej poczynania ich czołowego zawodnika.
W czwartym meczu najwięcej punktów dla Magic zdobyli Vince Carter - 21, Jameer Nelson - 18 i Rashard Lewis - 17.