Marcin Gortat grał w środę 32 minuty, trafił 5 z 10 rzutów z gry i 3 z 3 wolnych. W trzecim kolejnym meczu nie miał żadnej zbiórki w ataku, ale za to zebrał aż 12 piłek w obronie - najwięcej w całym spotkaniu, do tego dołożył asystę. Miał także stratę i trzy faule. Raz dał się zablokować rywalom.
Polak tradycyjnie zmieniał na parkiecie wychodzącego w pierwszej piątce Suns Robina Lopeza. Amerykański środkowy dobrze rozpoczął spotkanie, w siedem minut zdobył sześć punktów, miał zbiórkę, przechwyt i blok, ale gdy siadał na ławce, goście prowadzili 21:17. Gdy na boisko wszedł Polak, zespół Phoenix odrobił straty i zaczął budować przewagę.
Gortat grał już do końca pierwszej i całą drugą kwartę. Rozpoczął od trzech zbiórek w obronie i punktów zdobytych z wolnych. Gdy na początku drugiej kwarty trafił spod kosza po podaniu Gorana Dragicia, Suns objęli prowadzenie 35:33, które również przy udziale Polaka, zdobywającego punkty na różne sposoby (spod kosza, z półdystansu, w akcji w z faulem) wzrosło w końcówce pierwszej połowy nawet do 18 punktów (61:43). Gortat wyróżniał się szczególnie w walce o zbiórki na bronionej tablicy. Już do przerwy miał ich 10, czyli tyle, ile cała drużyna rywali. 14-punktowe prowadzenie do przerwy gospodarze uzyskali głównie dzięki skuteczności rzutów z gry (55 procent - rywale 45 procent), a szczególnie tych z dystansu (8/13).
Po przerwie ich gra już nie była tak efektywna. Podobnie zresztą jak Gortata, który wszedł na boisko w końcówce trzeciej kwarty i najpierw został zablokowany przy próbie wsadu przed Josha Smitha, a w dwóch kolejnych akcjach nie trafił z półdystansu. W odróżnieniu od drugiej kwarty rezerwowa piątka Suns tym razem nie powiększała, lecz traciła przewagę. Gracze Atlanty trafili kilka razy za trzy punkty i systematycznie odrabiali straty. Gdy w połowie czwartej kwarty zbliżyli się tylko na jeden punkt (88:87), ważne punkty dla Suns zdobył właśnie Gortat. Goście po rzucie Joe Johnsona, byłego zawodnika Phoenix, zdołali jeszcze doprowadzić do remisu 92:92 na pięć minut przed końcem, ale od tego momentu kolejny fragment meczu Suns wygrali 8:0. Udane akcje miał w tym okresie także Polak, gdy po minięciu Ala Horforda rzutem o tablicę zdobył swoje ostatnie w meczu punkty (98:92 na 3.01 minuty przed końcem), a w kolejnej miał asytę do Fryea, który podwyższył na 100:92. Tej przewagi już gospodarze nie stracili.
Suns znów mają teraz dodatni bilans (28 zwycięstw - 27 porażek) i wciąż zajmują 10. miejsce w Konferencji Zachodniej. Na ósmym, ostatnim dającym awans do play-off , są teraz Memphis Grizzlies (32-27), na dziewiątym Utah Jazz (31-27). W sezonie zasadniczym każdy zespół rozgrywa 82 spotkania.
W nocy z piątku na sobotę Phoenix Suns grają z Toronto Raptors (16-42). To pierwsze z czekającej ich teraz serii sześciu spotkań wyjazdowych, najdłuższej w sezonie. Przed własną publicznością zagrają ponownie 8 marca przeciwko Houston Rockets.