PGE Turów w tym sezonie jeszcze nie wygrał z Treflem. W niedzielę, licząc półfinał Pucharu Polski, przegrał już czwarty raz. To także trzecia z rzędu porażka wicemistrżów kraju w drugiej fazie sezonu. Po wyraźnie przegranej pierwszej kwarcie, w drugiej gospodarze odrobili straty, dzięki obronie strefowej i dobrej grze Daniela Kickerta i Davida Jacksona. Zawodnicy trenera Karlisa Muiznieksa w trzeciej kwarcie aż osiem razy trafili za trzy punkty i wyszli na prowadzenie, którego nie oddali już do końca. Goście musieli sobie radzić w tym meczu bez chorego Sauliusa Kuzminskasa, w Turowie nie wystąpił kontuzjowany Giedrius Gustas. Najwięcej punktów dla zwycięzców zdobył Filip Dylewicz (24). Zespół z Sopotu pokazał, że nieprzypadkowo jest liderem.
We Włocławku Anwil zatrzymał ekipę Zastalu, która w drugiej fazie wygrała już z mistrzem i wicemistrzem Polski. Drużyna trenera Krzysztofa Szablowskiego odkupiła w ten sposób swoje winy z wysoko przegranych spotkań z Asseco Prokomem i Treflem. Przed sobotnim meczem na internetowej stronie Anwilu pokazał się film, w którym Dardan Berisha i Corsley Edwards wraz z kolegami zapraszają kibiców na trybuny Hali Mistrzów i zapewniają o swojej determinacji. Prezenterzy wystąpili w głównych rolach także w trakcie spotkania. Reprezentant Polski zdobył 16 punktów, a amerykański środkowy najwięcej w meczu - 22 i 10 zbiórek. Wsparli ich pozostali, na czele z Krzysztofem Szubargą, który tak przypilnował lidera gości Waltera Hodge'a, że najlepszy strzelec ligi zdobył zaledwie sześć punktów, podczas gdy jego średnia przekracza 17. Anwil miał aż 21 asyst, czyli więcej niż łącznie (20) w dwóch poprzednich meczach.
- Będzie to dla mnie pierwsza spokojna noc, odkąd jestem trenerem Anwilu. Byliśmy aktywni w każdym elemencie gry, to klucz do sukcesu - mówił trener Szablowski.
O miejsca 1-6