Nie żyje Dikembe Mutombo. Kochali go wszyscy

Odeszła koszykarska legenda. Po ciężkiej chorobie zmarł Dikembe Mutombo, jeden z najlepiej blokujących zawodników NBA. Miał 58 lat.

Publikacja: 01.10.2024 20:42

Dikembe Mutombo karierę kończył w Houston Rockets w wieku  43 lat

Dikembe Mutombo karierę kończył w Houston Rockets w wieku 43 lat

Foto: MediaNews Group/Bay Area News via Getty Images

Olbrzym z Demokratycznej Republiki Konga (218 cm wzrostu) od dwóch lat zmagał się z rakiem mózgu, ale jego śmierć i tak wstrząsnęła koszykarskim środowiskiem.

Przez 18 lat gry w NBA czterokrotnie uznawano go za najlepszego obrońcę ligi. Pod względem liczby bloków (3289) lepszy od niego był tylko Hakeem Olajuwon (3830).

Mutombo osiem razy wystąpił w Meczu Gwiazd, choć tylko raz – i to bez powodzenia – miał okazję rywalizować o mistrzowskie pierścienie. W 2001 roku jego Philadelphia 76ers przegrali 1:4 z Los Angeles Lakers.

Dikembe Mutombo. Był wszędzie tam, gdzie ludzie potrzebowali pomocy

Po parkietach NBA biegał aż do 43. roku życia. Jego karierę zakończyła dopiero kontuzja kolana.

Do najlepszej koszykarskiej ligi świata trafił w 1991 roku. Został wybrany w drafcie przez Denver Nuggets, potem reprezentował Atlanta Hawks, Philadelphia 76ers, New Jersey Nets, New York Knicks i Houston Rockets. W 2015 roku włączono go do Galerii Sław NBA.

Znakiem rozpoznawczym Mutombo stał się charakterystyczny gest wykonywany w stronę przeciwników po skutecznym bloku.

– Za każdym razem, gdy ich powstrzymywałem, oni wciąż wracali i próbowali mnie pokonać. Wtedy zacząłem kręcić głową po każdym udanym bloku. Kiedy i to nic nie dało, powiedziałem sobie: „Cholera, dość tego!”, więc wprowadziłem do swojego arsenału grożenie palcem. Straciłem przez to mnóstwo pieniędzy i otrzymałem wiele przewinień technicznych, ale żaden sędzia nigdy nie odważył się wyrzucić mnie z boiska – wspominał Mutombo.

Czytaj więcej

Paryż 2024. Cud się nie zdarzył. Amerykańscy koszykarze piąty raz z rzędu ze złotem

Jeszcze w trakcie kariery założył fundację, której celem była poprawa zdrowia, edukacji i jakości życia jego rodaków. Po przejściu na koszykarską emeryturę jeszcze bardziej poświęcił się działalności charytatywnej. Został globalnym ambasadorem NBA. Przy wsparciu ligi wybudował szpital w Kinszasie nazwany na cześć swojej zmarłej matki (sam chciał zostać lekarzem, studiował medycynę na Uniwersytecie Georgetown, ale wybrał koszykówkę) i ośrodek badawczy, dzięki którym udało się uratować tysiące ludzi.

Wydawał miliony z własnej kieszeni. Nie ograniczał się zresztą do swojej ojczyzny. Był wszędzie tam, gdzie ludzie potrzebowali pomocy. Latał do ogarniętego wojną Sudanu Południowego. Przyjaźnił się z Nelsonem Mandelą. Mówił w dziewięciu językach, zasiadał w zarządach wielu organizacji.

„Poza boiskiem wkładał całe serce i duszę w pomaganie innym. Miałem przywilej podróżować z nim po świecie i zobaczyć na własne oczy, jak jego hojność i współczucie podnoszą ludzi na duchu. Zaraźliwy uśmiech, donośny głos i charakterystyczny gest machania palcem zjednały mu sympatię kibiców koszykówki w każdym pokoleniu” – pożegnał Mutombo komisarz NBA Adam Silver.

Dikembe Mutombo inspirował obecne gwiazdy

– Będzie mi brakowało zwłaszcza jego donośnego śmiechu – przyznał Michael Jordan, dodając, że Mutombo miał nie tylko wpływ na koszykówkę, ale zmieniał świat i poprawiał życie tych, którzy mieli mniej szczęścia niż on.

Pochodzący z Kamerunu gwiazdor NBA Joel Embiid nie ukrywa, że Mutombo był dla niego inspiracją i wzorem do naśladowania.

– Był świetny na parkiecie, ale myślę, że jeszcze lepszy poza nim. Zrobił dla ludzi mnóstwo wspaniałych rzeczy. To smutny dzień, szczególnie dla Afryki, ale tak naprawdę dla całego świata – przekonuje środkowy 76ers. – Nie ma wielu takich gości jak on. Kiedy byłem nowicjuszem w tej lidze i graliśmy razem w Houston, był osobą, do której chodziłem z każdą sprawą – dodaje prezes 76ers Daryl Morey.

Mutombo wielu członków swojej rodziny, nawet tych dalekich, sprowadził do USA, dając im szansę na lepsze życie. Wraz z żoną zaopiekował się czworgiem dzieci jej zmarłych braci (sami mają trójkę). Jego syn Ryan gra w college’u Georgia Tech. „Tata był moim bohaterem. Kochał innych z całego serca. To czyniło go tak przystępnym i prawdziwym” – napisał w mediach społecznościowych.

„Nigdy nie pogroził palcem nikomu, kto potrzebował pomocy. I właśnie z tego względu powinien zostać zapamiętany” – zaznacza dziennikarz Shaun Powell.

Olbrzym z Demokratycznej Republiki Konga (218 cm wzrostu) od dwóch lat zmagał się z rakiem mózgu, ale jego śmierć i tak wstrząsnęła koszykarskim środowiskiem.

Przez 18 lat gry w NBA czterokrotnie uznawano go za najlepszego obrońcę ligi. Pod względem liczby bloków (3289) lepszy od niego był tylko Hakeem Olajuwon (3830).

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Koszykówka
Paryż 2024. Cud się nie zdarzył. Amerykańscy koszykarze piąty raz z rzędu ze złotem
Materiał Promocyjny
Sieci, czyli wąskie gardło transformacji energetycznej
IGRZYSKA OLIMPIJSKIE
Polacy wygrali z potęgami, jednego nazwano "Wieżą Eiffela". Czeka na nich Iga Świątek
Koszykówka
Koszykarze Sudanu Południowego. Trzyma za nich kciuki nawet Stephen Curry
Koszykówka
Igor Milicić: Jesteśmy zespołem. Jeremy Sochan sam nie wygra
Koszykówka
Jeremy Sochan: Polskie barwy to największy honor