Mecz poprzedziły wydarzenia, jakie w najbardziej prestiżowych europejskich rozgrywkach nie powinny mieć miejsca. Autokar, który miał zawieźć ekipę Asseco Prokomu na mecz, nie przyjechał na czas. Po kilku minutach oczekiwania przed hotelem Metropolitan drużyna zdecydowała się pojechać do hali Pokoju i Przyjaźni taksówkami. Dyrektor sportowy Asseco Prokomu Wiera Wakulenko wielokrotnie dzwoniła do dyrektora Olympiakosu, ale ten nie odbierał telefonu. Dopiero interwencja u komisarza Euroligi w Barcelonie spowodowała, że wreszcie się odezwał. Twierdził, że kierowca autokaru doznał ataku serca, a jego telefon przez kilkanaście minut był niesprawny. Tłumaczenia szyte bardzo grubymi nićmi. Dlaczego nikt nie uprzedził o tych kłopotach czekającej na transport ekipy gości? Efekt był taki, że koszykarze Asseco Prokomu rozpoczęli przedmeczową rozgrzewkę pół godziny później niż zwykle to czynią.
Olympiakos robił wszystko, by nie zepsuć kibicom obchodzonego w czwartek w Grecji święta narodowego. Udało się, ale po drodze faworyci najedli się strachu.
Koszykarze Prokomu słabo rozpoczęli spotkanie, pozwalając rywalom zbierać piłki w ataku i ponawiać akcje. Nierozgrzany David Logan do przerwy rzucał tylko cztery razy - nie trafił żadnego rzutu. Ratko Varda nieskuteczny w pierwszej kwarcie odzyskał spryt i waleczność w drugiej, w której zdobył 8 punktów. W połowie tej kwarty goście przegrywali już 20:37, a jednak potrafili się podnieść.
Po akcjach Vardy, skutecznego tego dnia Daniela Ewinga (19 pkt), znów najlepszego w zespole Qyntela Woodsa (20 pkt, 14 zbiórek) i jedynej w meczu trójce Logana, który jednak już do końca spotkanie nie odzyskał swojej normalnej dyspozycji, w 25. minucie doprowadzili do remisu 49:49 i mecz rozpoczął się od nowa.
O wszystkim rozstrzygnął początek czwartej kwarty, gdy za sprawą Theodorosa Papaloukasa (11 pkt w ostatnich 10 minutach) i najlepszego strzelca Euroligi Linasa Kleizy (w czwartek 26 pkt ) gospodarze uzyskali 11-punktowe prowadzenie. Tego już nie udało się odrobić. W końcówce zabrakło sił, wyrachowania i precyzji, ale mistrzowie Polski za walkę i nieustępliwość znów zasłużyli na pochwały.