Polak grał 21 minut, trafił 3 z 4 rzutów, miał po 5 zbiórek w ataku i obronie, przechwyt, dwie straty i dwa faule. 10 zbiórek ogółem i 5 w ataku to jego rekordy w tym sezonie. Radość z tych statystycznych osiągnięć i niezłej gry psuje mu jednak pierwsza porażka zespołu na własnym parkiecie, niejako na własne życzenie. Magic z bilansem 5 zwycięstw i 2 przegranych spadli na drugie miejsce w Konferencji Wschodniej, za Boston Celtics (6-2). Jazz (5-3) są na siódmym miejscu w Konferencji Źachodniej, gdzie bez porażki prowadzą Los Angeles Lakers (8-0) i New Orleans Hornets (7-0).
Koszykarze Utah to w tym sezonie mistrzowie spektakularnych pogoni. Zespołu najstarszego w lidze trenera Jerry’ego Sloana w żadnym momencie meczu nie można lekceważyć.
W minioną sobotę wygrali z Los Angeles Clippers po dwóch dogrywkach, mimo że przegrywali 18 punktami. W niedzielę dokonali rzeczy wydawało się niemożliwej. Wygrali po dogrywce z faworyzowanym Miami Heat na ich parkiecie mimo że przegrywali różnicą 22 punktów, a gwiazdor gospodarzy LeBron James uzyskał triple-double (20 pkt, 11 zb., 14 as.). Jazz mieli jednak rewelacyjnego tego dnia Paula Milsapa, który zdobył aż 46 punkty, a najważniejszy fragment swojego koncertu miał w czwartej kwarcie, gdy w ostatnich 29 sekundach od stanu 98:90 dla rywali zdobył 11 punktów, trafiając m.in. trzy z trzech rzutów za trzy punkty, mimo że dotychczas w całej karierze miał tylko dwie celne z 20 takich prób. Doprowadził w ten sposób do remisu 104:104 i dogrywki, która zakończyła się zwycięstwem Utah.
Wydawało się, że w rozgrywanym nazajutrz meczu w Orlando koszykarze Jazz już nie będą mieli sił na trzecią skuteczną pogoń. A jednak. Milsap zdobył tylko 23 punkty, ale zespół pociągnął za sobą rozgrywający Deron Williams (30, 5 zb., 14 as.). To głównie za jego sprawą goście wygrali czwartą kwartę aż 39:20, odrabiając 18-punktową stratę i zasłużenie wygrywając spotkanie.
Gortat wszedł do gry na 4.47 minuty przed końcem pierwszej kwarty. Tym razem nie zmienił środkowego Dwighta Howarda, jak to się zwykle zdarza, lecz grał obok niego jako silny skrzydłowy. Już w pierwszej swoim kontakcie z piłką zdobył punkty, dobijając niecelny rzut spod kosza Jameera Nelsona. Do końca tej części gry Magic grali z „dwoma wieżami” Howardem i Gortatem, a Polak w tym czasie trzykrotnie zbierał piłki z tablic.