Reprezentanci Stanów Zjednoczonych grają jak na obrońców tytułu przystało. Nie przegrali jeszcze żadnego spotkania, a w swoim najsłabszym występie wygrali różnicą 21 punktów (w fazie grupowej 98:77 z Turcją). W ćwierćfinale Amerykanie nie zostawili złudzeń Słowenii. Zespół z Europy po dwóch kwartach mógł mieć jeszcze nadzieję (było 49:42 dla USA), ale po przerwie amerykańscy koszykarze wrócili na właściwe tory i rozgromili rywali 119:76.
W drużynie USA próżno szukać gwiazdorów NBA. Nie ma żadnego zawodnika grającego na co dzień w jednym z finalistów ostatniego sezonu, San Antonio Spurs lub Miami Heat. Rozczarują się szukający LeBrona Jamesa czy Dwayne'a Wade'a. Trener Mike Krzyzewski zabrał do Hiszpanii zawodników młodych (najlepiej punktującym jest 21-letni Anthony Davis z New Orleans Pelicans) lub solidnych rzemieślników (takich jak najstarszy w kadrze 28-letni Rudy Gay z Sacramento Kings). Jednak nawet bez gwiazd USA wydają się być poza zasięgiem rywali.
W dzisiejszym półfinale Amerykanie, tak jak cztery lata temu, zmierzą się z Litwą. W ćwierćfinale Litwini wygrali 73:61 (13:18, 20:10, 14:16, 26:17) z Turkami. Na poprzednich mistrzostwach walkę o finał z USA przegrali 74:89. Nic nie wskazuje na to, by w tym roku miało być inaczej.
O drugie miejsce w finale zmierzą się Francuzi i Serbowie. W ćwierćfinale Francja sprawiła największą niespodziankę tego turnieju. Mistrzowie ostatniego EuroBasketu pokonali 65:52 tych, którzy zapowiadali, że przerwą amerykańską hegemonię, czyli Hiszpanów. Gospodarzom turnieju nie pomógł świetnie grający Pau Gasol (zdobył 17 punktów), a Francuzom nie przeszkodził brak Tony'ego Parkera. W defensywie Hiszpanie mogli tylko bezradnie patrzeć, jak przeciwnicy konstruują i skutecznie kończą kolejne akcje. W ataku było niewiele lepiej. Hiszpański zespół powinien nosić na rękach Gasola, dzięki któremu uniknął jeszcze większej kompromitacji.
Dosyć niespodziewanie do walki o medale włączyli się Serbowie. W pierwszej fazie wygrali tylko dwa spotkania - z najsłabszymi w grupie A Iranem (83:70) oraz Egiptem (85:64) - i do kolejnej rundy przeszli z czwartego, ostatniego premiowanego awansem, miejsca. Już pokonanie Grecji (90:72) w drugiej rundzie było olbrzymim osiągnięciem. Jednak Serbia nie miała zamiaru zwalniać i w ćwierćfinale nie dała najmniejszych szans Brazylii. Brazylijczycy, którzy w meczu grupowym wygrali z Serbami 81:73, spodziewali się zapewne wszystkiego, ale nie tego, że zespół z Bałkanów w walce o finał całkowicie ich zdominuje. Milos Teodosić zdobył 23 punkty, Serbia zwyciężyła 84:56 i drugi raz z rzędu wystąpi w półfinale mistrzostw świata.