W Japonii na górze barona Okury miało wiać i wiało, miały być niespodzianki i były, choć każdy dostrzegł, że mimo pewnych perturbacji pierwsza czwórka klasyfikacji Pucharu Świata: Stefan Kraft, Karl Geiger, Dawid Kubacki i Ryoyu Kobayashi, znów oddaliła się od reszty skoczków.
Oczywistym bohaterem weekendu został Kraft. W sobotę austriacki skoczek jeszcze przegrał z Yukiyą Sato, ale już zdołał zabrać pierwsze miejsce Geigerowi w klasyfikacji pucharowej, w niedzielę to prowadzenie wzmocnił, wygrywając drugi konkurs tej zimy, po siedmiu drugich miejscach od zwycięstwa na początku grudnia w Niżnym Tagile.
Na Okurayamie był jednym z nielicznych, którzy okiełznali podmuchy i robili swoje niezależnie od warunków na progu. Ciąg dalszy chyba też będzie udany dla Austriaka, gdyż nadchodzące konkursy na bardzo dużych skoczniach to również jego specjalność. Różnice między Kraftem i pozostałą trójką są jeszcze niewielkie, kolejne roszady powinny być solą nadchodzącej rywalizacji.
Małą, ale zasłużoną nagrodę za stabilność formy wziął w Japonii także Kubacki, po drugim i szóstym miejscu (jednak kończącym ładną serię dziesięciu dekoracji na podium) awansował na trzecie miejsce w PŚ, przed Kobayashiego. Polak ocenił pobyt w Sapporo jako udany, w przyszłość patrzy ze spokojem.
Stoch – w słowach oszczędny, na skoczni zaspany i, w odróżnieniu od kolegi Dawida, dość wyraźnie niechętny pobytowi w Japonii (– Chyba z wiekiem coraz gorzej znoszę te podróże – mówił dziennikarzom) – był 22. i dziewiąty. Żyła – uśmiechnięty niezależnie od wyników – dziewiąty i 21. Obaj dorzucili zatem parę punktów drużynie w Pucharze Narodów, ale nie tyle, żeby poprawić czwarte miejsce.