Tradycja październikowych startów PŚ w Soelden na lodowcu Rettenbach w Alpach Ötztalskich została zachowana, chociaż warunkiem były m. in. puste trybuny na mecie. Najlepsze alpejki i najlepsi alpejczycy nie narzekali, skoro dostali szansę rywalizacji i obietnicę wypełnienia startami niemal pełnego sezonu, do marca.
Sportowa ocena inauguracji w Soleden zwykle nie jest najważniejsza, to wciąż raczej start honorowy, niż ostry całego alpejskiego wyścigu, ale zauważono dobrą formę Włoszek – sobotni slalom gigant wygrała Marta Bassino przed Federicą Brignone. Trzecia była Słowaczka Petra Vlhova. To są pierwsze liderki PŚ.
W zawodach nie pojawiła się znakomita Amerykanka Mikaela Shiffrin, gdyż podczas treningu doznała lekkiej kontuzji pleców. Po 19. miesiącach przerwy wystartowała w Austrii Maryna Gąsienica-Daniel (złamała nogę we wrześniu 2019 roku w Nowej Zelandii). Nowy początek został zrobiony, choć na razie bez sukcesu – Polka miała 45. czas pierwszego przejazdu (na 69 uczestniczek) i nie zakwalifikowała się do drugiej próby.
Wśród panów zwyciężył (po raz pierwszy w karierze) Norweg Lucas Braathen, przed dwoma Szwajcarami, Marco Odermattem i Gino Caviezelem. Główni kandydaci do zdobycia PŚ też byli wysoko – Francuz Alexis Pinturault czwarty, jego największy rywal Norweg Henrik Kristoffersen szósty. Obrońca PŚ Aleksander Aamodt Kilde (Norwegia) nie ukończył pierwszego przejazdu. W pierwszej piętnastce nie było żadnego Austriaka.
Kilkumiesięczna rywalizacja na stokach alpejskich w warunkach pandemii jest, wedle działaczy Międzynarodowej Federacji Narciarskiej, do przeprowadzenia. Względy bezpieczeństwa kazały im wprowadzić liczne rygory sanitarne, ograniczyć liczbę widzów (lub robić zawody bez publiczności), przerobić kalendarz startów tak, by podróży było zdecydowanie mniej, także rozdzielić zawody męskie i żeńskie oraz techniczne i szybkościowe (m. in. nie będzie rywalizacji w kombinacji).