Czy to, co się dzieje w Chinach w związku z koronawirusem, mogą wykorzystać potencjalni dopingowi oszuści? Takie głosy w środowisku sportowym już się pojawiają...
Na pewno koronawirus wpływa na sytuację i antydopingową, i sportową. Wiele imprez jest odwoływanych m.in. sympozjum Światowej Agencji Antydopingowej w Lozannie. Jeśli chodzi już o same Chiny, to wypada zauważyć, że Chińska Agencja Antydopingowa zawiesiła działalność w tym bardzo nerwalgicznym okresie przygotowań do igrzysk olimpijskich w Tokio, co powoduje, że chińscy zawodnicy są obecnie praktycznie poza kontrolą. Niestety. Ale trzeba pamiętać, że jeśli w jakimkolwiek innym kraju, także Polsce, sytuacja wymknęłaby się spod kontroli, to być może POLADA też nie mogłaby realizować swoich zadań.
Ale Chiny to nie jest z punktu widzenia dopingowego zwykły kraj, Chińczycy nie zawsze grali fair i wciąż nie grają...
To prawda, świadczy o tym choćby przypadek pływaka Sun Yanga, który manipulował przy kontroli, może nie osobiście, ale jednak wpływał na jej przebieg. Zniszczono próbki pobrane od zawodnika, został on za to zawieszony na osiem lat. To wszystko pokazuje, że chińscy sportowcy nie zawsze mają czyste intencje. A dzisiaj rzeczywiście jest tak, że mogą robić, co chcą.
Zakłada pan, że znajdzie się taki, który będzie miał złą wolę i zechce z tej szansy skorzystać?