Turniej trzech skoczni i wiatru

Zamiast konkursu w Innsbrucku – drugi w Bischofshofen. Pogoda nie pozwoliła skakać w piątek, być może pozwoli w sobotę i niedzielę.

Publikacja: 05.01.2008 03:32

Turniej trzech skoczni i wiatru

Foto: Rzeczpospolita

Po kilku godzinach oczekiwania i nerwowych naradach organizatorzy z Innsbrucku ogłosili, że się poddają: pierwszy raz w historii turnieju nie będzie zawodów w tym mieście.

Austriacy mają ból głowy. Wydali 700 tysięcy euro na przygotowania, zaśnieżyli skocznię Bergisel, sprzedali bilety, wysłali zaproszenia do ważnych osób, podpisali kontrakty z telewizją ORF i sponsorami, a pogoda nie dała im szans. Jeszcze w czwartek wieczorem podczas uroczystego spotkania w centrum kongresowym w Igls wszyscy robili dobre miny do zgiętych świerków za oknem. Z uśmiechem wspominali dawne kłopoty i sukcesy oraz wznosili toasty, ale w piątek rano trudno było o optymizm. Wiało jeszcze mocniej.

Mądry Austriak po szkodzie, stwierdzili miejscowi dziennikarze, którzy zarzucają działaczom oszczędność 30 tys. euro na dodatkowe maty osłaniające przed wiatrem. Dobrze przynajmniej, że zawody zostały ubezpieczone na wypadek odwołania. Polisa wyrówna większą część strat.Chociaż decyzja o przeniesieniu piątkowych skoków w Innsbrucku na sobotę do Bischofshofen była do przewidzenia, jury pod przewodnictwem dyrektora Waltera Hofera zadbało o zastępcze emocje. Pierwszą informację podało już o 9 rano: serię treningową przenosimy z 9.30 na południe, potem zbieramy się i radzimy co dalej. Niedługo po tym komunikacie przyszedł następny: nie będzie kwalifikacji, o 13.45 wszyscy skoczkowie rozegrają pierwszą serię, oczywiście o systemie KO należy zapomnieć.

Skoczkowie przyjechali rano na Bergisel, ale zaraz wrócili do hotelu. Zgodnie z komunikatem przybyli na górę raz jeszcze tuż przed 12, aby zobaczyć między błękitnymi kontenerami zaimprowizowaną naradę techniczną trenerów i jury. Po kilkunastu minutach zapadła decyzja: przenosimy konkurs na sobotę, na godzinę 16 do Bischofshofen. Poprzedzi go seria próbna o 13 i kwalifikacje. W niedzielę program jest podobny, tyle że konkurs zgodnie ze starym programem zacznie się o 16.30. System KO, czyli serie pojedynków w parach, zostaje odłożony na przyszły rok. Większość ekip przyjęła informację z ulgą. Niewielu uśmiechała się koncepcja wydłużeniu turnieju o kolejne dwa dni, z zakończeniem 8 stycznia – z powrotem w Innsbrucku.

Na dole kasa zwracała za bilety. Kto został chwilę, zobaczył i usłyszał zespół Sugarbabes oraz mógł wziąć udział w loterii fantowej. Tłoku nie było. Kilka minut przed rozstrzygnięciem jury większość ekip była spakowana. Polacy też nie próżnowali, szybko pojechali do miasta, lecz Hannu Lepistoe uznał, że przed wyjazdem do Bischofshofen drużyna powinna jeszcze pograć w siatkówkę. Zajęcia się odbyły, po nich reprezentacja ruszyła 200 km na wschód, w kierunku doliny rzeki Salzach.

Trener reprezentacji Polski z zadowoleniem przyjął przeniesienie skoków na sobotę. Jest jednym z tych, dla których nowe duże skocznie to nie tylko znak postępu. – Problemy z rozgrywaniem zawodów zaczęły się właśnie wtedy, gdy z naturalnych skoczni zniknęły drzewa. Wycięto je, by postawić nowocześniejsze stalowo-betonowe konstrukcje – mówił na pożegnanie z Innsbruckiem.

Kwestia, czy Adam Małysz będzie w Bischofshofen wśród najlepszych, na razie schodzi na dalszy plan. Najpierw chcielibyśmy mieć pewność, że dwa kolejne konkursy się odbędą. Prezes PZN Apoloniusz Tajner przybył do Innsbrucku z opinią, że każdy dzień zbliża polskiego mistrza do erupcji formy, ale skoro prognozy wskazują na znaczne ocieplenie w okolicach Bischofshofen, to zmieniamy na razie nazwę imprezy na Turniej Trzech Skoczni. Sobota i niedziela pokażą, czy potrzebne będą następne poprawki.

Przy piątkowym wietrze żadne osłony na Bergisel by nie pomogły. Z każdej strony mogło nam podwiewać. Myślę jednak, że jak Austriacy nie zbudują wiatrochronów, to w przyszłości mogą mieć problemy. Decyzja o przełożeniu zawodów była dobra, przede wszystkim dlatego, że konkurs nie byłby przeprowadzony w równych warunkach. Początek czwartkowego treningu to pokazał. Maciek Kot i Marcin Bachleda mówili, że wiatr najbardziej przeszkadzał na rozbiegu, podmuchy rzucały nimi w torach. Dla mnie dni przerwy w turnieju nie są stratą czasu. Tu zawody rozgrywane są w szybkim tempie, kwalifikacje i konkursy odbywają się niemal z dnia na dzień. Myślę, że dwa dni względnego spokoju z umiarkowanymi treningami dobrze na nas wpłyną, tym bardziej że przy takiej wichurze słabo śpię. Tak samo jak podczas halnego w Zakopanem.

Mam nadzieję, że moja forma idzie w górę, jak to było widać w Garmisch-Partenkirchen. Skocznia w Bischofshofen nie jest moją ulubioną, ale jak idzie mi dobrze, to na każdej mogę wygrać. Wydaje mi się, że najbardziej stabilnie skacze teraz Janne Ahonen i może wygrać turniej. Gregor Schlierenzauer i Thomas Morgenstern są nieobliczalni, walka będzie trwała do końca. Gdybym mógł wybierać zwycięzcę, to wybrałbym oczywiście siebie, ale poważnie mówiąc, nie stawiam na nikogo. Z koleżeńskiego punktu widzenia życzyłbym zwycięstwa jednemu z Austriaków, jesteśmy w końcu w jednym teamie Red Bulla. Ahonen wygrał w karierze mnóstwo konkursów, Morgenstern wygrywa wiele w tym roku, więc może trzeba życzyć sukcesu Schlierenzauerowi.

Inne sporty
Za bardzo lewicowy. Martin Fourcade wycofuje swoją kandydaturę
Materiał Promocyjny
Koszty leczenia w przypadku urazów na stoku potrafią poważnie zaskoczyć
Inne sporty
Polskie kolarstwo. Nadzieja w kobietach i Stanisławie Aniołkowskim
pływanie
Bartosz Kizierowski trenerem reprezentacji Polski
Inne sporty
Mistrzostwa Europy. Damian Żurek i Kaja Ziomek-Nogal blisko podium
Szachy
Sukces polskiego arcymistrza. Jan-Krzysztof Duda z medalem mistrzostw świata