Turniej ten, zwany również skandynawskim turniejem czterech skoczni (Lahti, Kuopio, Lillehammer, Oslo), Adam Małysz wygrywał trzykrotnie. Ale skocznię w Lahti zna doskonale nie tylko z tego powodu. Tu przecież po raz pierwszy został mistrzem świata (2001), tu w styczniu szukał formy, gdy zdecydował, że jego trenerem będzie ponownie Hannu Lepistoe. Małysz wciąż wierzy, że ten sezon nie będzie dla niego całkiem stracony. Ma nadzieję, że stanie jeszcze na podium zawodów Pucharu Świata i z nową wiarą rozpocznie przygotowania do igrzysk w Vancouver.

W pierwszym treningowym skoku (106,5 m) w Lahti wylądował jednak bliżej od Łukasza Rutkowskiego (114) i Stefana Huli (111). Niestety, tak jak w Libercu na skoczni rządził wiatr. Przekonał się o tym nie tylko Kamil Stoch (101), ale i aktualny mistrz świata Szwajcar Andreas Kuettel (110). Najdalej poleciał Norweg Anders Jacobsen (126,5), niewiele bliżej Austriak Martin Koch i Japończyk Takanobu Okabe (obaj skoczyli po 122,5).

Po próbie Jacobsena trening przerwano z powodu zbyt silnego wiatru i przeniesiono kwalifikacje do indywidualnego konkursu na mniejszy obiekt, ale i tu zawodnicy nie mogli skakać bezpiecznie. W tej sytuacji organizatorzy przełożyli eliminacje na sobotni ranek. Zaczną się o 9, a konkurs drużynowy o 16.15. W niedzielę zawody o 13.45. Transmisje w TVP 1.

W walce o Kryształową Kulę przewaga lidera Gregora Schlierenzauera (1652 pkt) nad Simonem Ammannem (1418) i Wolfgangiem Loitzlem (1252) jest wyraźna, ale do odrobienia. Małysz (240) jest 21., a Stoch (88) 34.

Dla Polaków tym razem ważniejszy będzie chyba sobotni konkurs drużynowy. W Libercu otarli się o medal, zajęli czwarte miejsce, więc mają coś do udowodnienia.