W kwalifikacjach, będących rodzajem loterii, w której wygrani losowali odśnieżone tory, Polacy mieli szczęście. Sześciu wystartowało (Adam Małysz nie musiał), wszyscy zdobyli awans. Skakali między 120 i 125 m, czyli jak na dużą skocznię w Harrachovie – średnio, ale do wyników nie ma co przywiązywać wagi.
Pogoda rządziła konkursem jak chciała, choć trzeba zauważyć, że mistrz Małysz ruszał z 10. belki i uzyskał odległość 122 m, a pozostali z 15. lub 17. i lądowali mniej więcej w tym samym miejscu. Zwycięzcą kwalifikacji został Norweg Andreas Jacobsen – 143 m. Ze spraw ważnych: nie przyjechał Gregor Schlierenzauer, Austriacy postanowili gdzieś w ciszy naprawić formę swego młodego mistrza.
Pierwszy konkurs zaplanowano w sobotę na 16.00, ale po paru godzinach czekania jury musiało wydać oczekiwany przez wszystkich komunikat: w sobotę skoki zostają odwołane.
Plan na niedzielę jest następujący: o 9.30 tylko jedna seria konkursowa (drugiej nie będzie), następnie o 12.30 kwalifikacje do drugiego konkursu i o 14. zawody (dwie serie). To jest plan optymistyczny, a czeska pogoda zrobi z nim co zechce. Chociaż po południu sportowych atrakcji nikt nie zobaczył, zobaczyliśmy przynajmniej otwarcie zawodów Pucharu Świata. Trwało jakieś 10 minut.
Przyjechał prezydent Vaclav Klaus, zrobił sobie zdjęcie ze skoczkami, powiedział parę słów do mikrofonu i w gęstniejącą zadymkę wypuszczono fajerwerki. Otwarcie zawodów, których nie było, to jest kolejny dowód, że Czesi nie tracą poczucia humoru.