[i]Janusz Pindera z Innsbrucku[/i]
22 tysiące austriackich kibiców pod Bergisel nie wyobrażało sobie innego zakończenia. Morgenstern miał pokazać, że słabszy występ w Ga-Pa był wynikiem fatalnych warunków atmosferycznych, a nie kryzysu formy.
Austriacka prasa podgrzewała atmosferę, pisząc o pojedynku gigantów i o tym, że decydować będzie odporność psychiczna. Morgensternowi miał zagrozić tylko Simon Ammann, drugi w klasyfikacji generalnej. Obaj zdobyli siedem złotych medali olimpijskich, ale tego turnieju jeszcze nie wygrali, stąd dodatkowa motywacja.
W pierwszej serii rozgrywanej systemem KO sensacji nie było. Sygnał do długich lotów dał Rosjanin Paweł Karelin (129), ale odebrano mu 6,3 pkt za korzystny wiatr. Małysz skakał w ciszy (-0,6 pkt), lecz nie było to problemem. 128 m dało mu drugie miejsce. Dalej, ale w lepszych warunkach poleciał Morgenstern (129,5) i to on objął prowadzenie po pierwszej serii. Tuż za Małyszem był zwycięzca kwalifikacji Norweg Tom Hilde (127,5).
Bardzo pewny siebie przed finałową rozgrywką był Simon Ammann. Szwajcar (128 m) zajmował czwarte miejsce z niewielką stratą do prowadzących. Gdy jechaliśmy z nim kolejką na górę, mówił, że to korzystna sytuacja, bo lubi atakować z drugiego szeregu.