Justyna Kowalczyk: Norweżki rozegrały bieg znakomicie

Inne dziewczyny też ciężko pracują. I nie mogą się uwolnić od dwóch przekleństw: pierwsze to Marit Bjoergen, drugie Justyna Kowalczyk - mówi srebrna medalistka

Publikacja: 26.02.2011 22:51

Medalistki w biegu łączonym. Justyna Kowalczyk pierwsza z lewej

Medalistki w biegu łączonym. Justyna Kowalczyk pierwsza z lewej

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak now Piotr Nowak

„Rz": Chcieliśmy pani po biegu gratulować, a pani wyglądała na konferencji prasowej, jakby się miała rozpłakać...

Justyna Kowalczyk:

Nie, to złe wrażenie. Jestem szczęśliwa. Zdobyłam medal. Proszę zobaczyć, ile w historii tych medali było... Dla mnie to już czwarty w MŚ. Tyle samo przywiozłam z igrzysk olimpijskich. I mam nadzieję, że to nie było moje ostatnie słowo. Na trzeciej z rzędu wielkiej imprezie staję na podium. Wielka sprawa, tym bardziej że w Oslo jestem w czołowej trójce pierwszy raz w życiu. W Pucharze Świata nigdy mi się to tutaj nie zdarzyło. Odczarowałam kolejne miejsce.

Spodziewała się pani takiego szalonego tempa?

Chciałam, żeby na części klasycznej było jeszcze szybciej. W pewnej chwili pomyślałam, że w nosie mam norweską taktykę i w ogóle taktykę innych. Walczę o swój medal i robię to, co mam do wykonania. Dlatego ruszyłam. Marit się za mną wiozła, Therese Johaug też. Nie było współpracy, nie chciały mi pomóc, mimo że kilka razy pokazywałam ręką, żeby mnie zmieniły. Aż na końcu podbiegu stanęłam jak słupek i dopiero wtedy mnie minęły. Potem jak one w stylu dowolnym mnie zachęcały, żebym poprowadziła, nie reagowałam. Taka była taktyka. Musiałam podyktować ostre tempo w części klasycznej, żeby zgubić specjalistki od techniki łyżwowej. Z tyłu zostały Marianna Longa, Charlotte Kalla i Arianna Follis. W pewnym momencie zaczęła zostawać także Johaug, ale jakoś się utrzymała.

Może nawet na klasyku troszeczkę przeszarżowałam, ale musiałam to zrobić jeśli chciałam mieć tutaj medal. W drugiej części norweskie dziewczyny bardzo mocno ze sobą współpracowały. Na ostatnim długim zjeździe Johaug była pierwsza, Bjoergen druga, a ja trzecia. Therese puściła Marit, a mnie nawet nie tyle, że nie chciała puścić. Ona w ogóle nie chciała zobaczyć mnie przed sobą. Robiła różne dziwne zygzaki. Marit dostała od niej kilka sekund w promocji. A tak blisko mety, przy takim zmęczeniu, kilkusekundowej straty nie dało się odrobić.

Ten zryw stylem klasycznym dał pani medal. To było jasne już w połowie biegu.

- O to chodziło. Dlatego właśnie tak mocno zaczęłam, rozciągnęłam peleton. Później na łyżwie bolały mnie nogi, ale wiem, że warto było. Mieliśmy opracowanych kilka wersji biegu, ale ostateczną decyzję zawsze podejmuję na trasie. Ustalenia sprzed biegu to tylko wskazówki. Tak było dziś. Miałam się nie szarpać na początku, ale widząc, jak niektóre zawodniczki się wiozą, poszłam do przodu.

Czy gdyby nie zachowanie Johaug, utrzymałaby się pani za Bjoergen?

- Marit jest bardzo dobra na podbiegach, bardzo dobra na zjazdach. Gdybym miała coś zrobić, to tylko na finiszu. Ale i tak musiałoby się wydarzyć jakieś nagłe olśnienie Justyny Kowalczyk, żeby ograła Bjoergen na finiszu łyżwą. Więc kiedy zobaczyłam, że jest z przodu i jej nie dogonię, spojrzałam do tyłu. Było czysto, dobiegłam do mety druga.

Gdy Norweg prowadzący konferencję prasową pytał, czy nie jest pani zła na Johaug, odpowiadała pani nie, ale mina mówiła: może trochę. Zgadza się?

- Nie. Gdybym biegła z Polką, albo moją przyjaciółką Walą Szewczenko, to w identycznej sytuacji zrobiłybyśmy tak samo. Takie są biegi narciarskie i nie ma już o czym mówić. Nie czuję żalu, tylko radość. Wspomniałam o tej sytuacji tylko po to, żeby powiedzieć Norwegom, że wcale nie są tak wspaniali jak im się wydaje.

Bjoergen jest do pokonania?

- Nie wiem, w biegu łączonym nie była. Co dalej, zobaczymy. Ale każde miejsce na podium to jest coś wielkiego. Przyzwyczailiśmy się, że w tym sezonie jestem druga albo - kiedy tego kogoś nie ma na starcie - pierwsza. Ale to nie jest takie proste. Inne dziewczyny też bardzo ciężko pracują. I ciągle się w tym sezonie nie mogą uwolnić od dwóch przekleństw: pierwsze to Marit Bjoergen, drugie - Justyna Kowalczyk.

Ja mam tylko jedno przekleństwo, z którym nie mogę się uporać. Tylko proszę nie brać tego dosłownie.

Można było jakoś zareagować na atak Norweżek?

- Nie, nie potrafiłam. Wiedziałam, że coś takiego może się wydarzyć, ale nie mogłam nic zrobić, bo rozegrały to świetnie taktycznie. Na początku zjazdu podbiegł norweski trener i coś krzyknął. Nie zrozumiałam, co. Ale, kiedy chwilę później zaczęła się zabawa na zjeździe, wszystko stało się jasne. Przed podbiegiem też nie mogłam zaatakować, bo akurat Johaug bardzo mocno ruszyła do przodu jakby uprzedzając mój ruch. Taktycznie rozegrały to pięknie.

To nie jest dziwne uczucie, biegać w takiej mgle, gdy czasami nie widać najbliższej rywalki?

Mgła w niczym nam nie przeszkadzała, i tak zawsze patrzę w śnieg. Problem był gdy zaczął mocno padać śnieg.

Czy bieg w Oslo przy tysiącach kibiców rzeczywiście jest czymś wyjątkowym?

Kibiców jest tłum, ale nie potrafię powiedzieć, czy są głośni. Słuchałam tylko tego, co mówiła do mnie moja grupa i przyjaciele ze Wschodu: Rosjanie, Kazachowie. Przekazywali mi, co się dzieje z tyłu, jaką mam przewagę i na tym się koncentrowałam.

Czy to, że na 10 km wystartuje pani jako ostatnia, będzie miało znaczenie?

Nie miało w Otepeaeae i Drammen, gdy przegrywałam z Marit, więc i tutaj pewnie nie będzie miało znaczenia jeśli chodzi o nią. Ale w rywalizacji z innymi dziewczynami może pomóc.

Wysłuchał Paweł Wilkowicz

„Rz": Chcieliśmy pani po biegu gratulować, a pani wyglądała na konferencji prasowej, jakby się miała rozpłakać...

Justyna Kowalczyk:

Pozostało jeszcze 98% artykułu
Inne sporty
Polacy szykują się do sezonu. Wrócą na olimpijski tor
Materiał Promocyjny
Berlingo VAN od 69 900 zł netto
Inne sporty
Gwiazdy szachów znów w Warszawie. Zagrają Jan-Krzysztof Duda i Alireza Firouzja
kajakarstwo
Klaudia Zwolińska szykuje się do nowego sezonu. Cel to mistrzostwa świata
Kolarstwo
Strade Bianche. Tadej Pogacar upada, ale wygrywa
Materiał Promocyjny
Warunki rozwoju OZE w samorządach i korzyści z tego płynące
Kolarstwo
Trwa proces lekarza, który wspierał kolarzy. Nie zawsze były to legalne sposoby
Materiał Promocyjny
Suzuki Moto Road Show już trwa. Znajdź termin w swoim mieście