Bjoergen jest przeziębiona i wolała zawrócić z Rogli do Norwegii, niż na niespełna dwa tygodnie przed Tour de Ski ryzykować poważniejszą chorobą w zawodach, które będą rozgrywane na wariackich papierach.
W Rogli jest jesień, organizatorzy wyciągnęli śnieg z magazynu, przygotowali trasę na ostatnią chwilę i trzymają kciuki, żeby nie spłynęła do sobotniego biegu na 10 km ze startu wspólnego (początek o 13) i niedzielnych sprintów (od 11, transmisje w TVP 2 i Eurosporcie). Justyna Kowalczyk też narzeka na przeziębienie, a jeszcze bardziej na trasy, bo zmieniono zupełnie te, na których dwa lata temu wygrywała na 15 km i była druga w sprincie. Teraz jest mniej podbiegów, a więcej zjazdów i zakrętów.
Ale Justyna o wycofaniu się nie myślała. Przewaga 304 pkt, jaką w PŚ ma Bjoergen nad szóstą Kowalczyk, może w weekend stopnieć. Jeszcze ważniejsze jest, by Polka wreszcie dostała dowód, że zimę przepracowała jak należy.
– Wiem, że tak było, ale coraz mniej cierpliwie czekam, że mięśnie też mi dadzą taką odpowiedź – mówiła Justyna po ostatnich zawodach w Davos, gdzie mierzyła w podium w sprincie, a odpadła w półfinale po tym, jak najechała na nią Chandra Crawford. Kowalczyk wciąż czeka na pierwsze podium w sezonie. Powinna się doczekać w sobotę. Rogla to ostatni PŚ przed Tour de Ski.
Skoczkowie też mają w ten weekend próbę generalną przed Turniejem Czterech Skoczni i nie mniejsze problemy z pogodą. W Engelbergu w piątek lało, treningi i kwalifikacje przeniesiono na sobotę rano.