Sen, który się zaczął w Tour de Ski, trwa. Justyna Kowalczyk i Marit Bjoergen zamieniły się rolami, teraz to po polskiej stronie jest radość za metą, a po norweskiej niepewność.
– Żeby obronić prowadzenie w Pucharze Świata, bardzo potrzebuję wolnego weekendu – mówiła Bjoergen po dwóch porażkach z Justyną w Otepaeae, po których jej przewaga w PŚ stopniała ze 102 do 62 punktów.
Norweżka narzekała, że drugi tydzień po Tour de Ski okazał się dla niej bardzo trudny, właśnie wtedy poczuła zmęczenie. By mieć więcej wolnego, Bjoergen rezygnuje z najbliższego startu w Moskwie 2 lutego w sprincie stylem dowolnym. To już przesądzone, Marit przyjedzie dopiero do Rybińska na biegi 3 i 4 lutego. Teraz ma mistrzostwa Norwegii w Voss, w czwartek pobiegnie tam na 10 km stylem dowolnym, w piątek wystartuje w sprincie, z trzeciego biegu rezygnuje i wraca do Oslo, by odetchnąć.
– Wiemy, że dłuższy odpoczynek byłby dobry przed walką o Kryształową Kulę. Ale mistrzostwa też są bardzo ważne – mówi trener Egil Kristiansen.
Norwegowie martwią się, że Marit będzie pracować, a Justyna odpoczywać, ale nie sprawdzili tych informacji. Kowalczyk została w Estonii, by trenować i startować przez najbliższy tydzień. Z dala od mikrofonów i kamer, które po powrocie do Polski z TdS zaglądały jej nawet do talerza. Bywało w ostatnich tygodniach, że na treningi w Jakuszycach przebierała się, by jej nie rozpoznano na trasie.